Jakiś czas temu zostałam poproszona przez dziennikarza Nowin Jeleniogórskich, pana Grzegorza Koczubaja, o wypowiedź na temat toksycznej miłości – tego skąd ona się bierze i jak można zmienić swoją tendencję do uzależniania się od partnera. Wywiad został zamieszczony w gazecie dnia 22 lutego 2011, w nieco skróconej formie, a my tutaj przedstawiamy jego pełną wersję.
Zapraszamy do lektury i komentowania!
Rozmowa z psychologiem Joanną Stelmach o toksycznej miłości:
– [Grzegorz Koczubaj] Skąd się bierze toksyczna miłość? Co z nią zrobić? Leczyć, zapominać, zastępować inną miłością? Jakąś receptę pani tu przedstawi?
– [Joanna Stelmach] Ta miłość to często bagaż wyniesiony z domu, w którym podstawowe potrzeby dziecka nie były prawidłowo zaspokajane. Może to być rodzina, w której występowała przemoc fizyczna lub psychiczna, uzależnienia, wymagano perfekcji i obdarzano dziecko miłością warunkową. Także, gdy któryś z rodziców był obojętny i chłodny. Im bardziej więzi w rodzinie były zaburzone, tym większe nasze zranienie i zarazem tendencja, by w dorosłym życiu tworzyć podobne relacje. Z rodzinnego domu, z okresu dzieciństwa i młodości przenosimy do dorosłego życia pewne schematy, modele zachowań, powielając je, najczęściej w sposób nieświadomy. Jeśli w tamtym okresie nasza potrzeba bycia dla kogoś ważnym i kochanym, potrzeba czułości i bliskości nie została zaspokojona, powstaje w nas wielki głód miłości. Pragniemy, by ktoś wypełnił odczuwaną przez nas wewnętrzną pustkę. Poszukujemy kogoś, kto wreszcie da nam szczęście, pomoże zapomnieć o odczuwanym przez nas bólu, niepokoju, braku sensu życia.
Osoba z takimi zranieniami tak bardzo pragnie uczuć, których nie zaznała i tak bardzo boi się samotności, że gdy spotyka tę drugą osobę, trzyma się jej kurczowo. Przeraża ją myśl o rozstaniu. By do niego nie dopuścić, chce stać się dla partnera jak najbardziej niezbędna, chce go do siebie przywiązać. Maksymalnie skupia się na nim, zapominając jednocześnie o sobie. Tak rodzi się miłość oparta na uzależnieniu.
Toksyczne związki nie rozwijają, nie wspierają, nie przynoszą radości, bezpieczeństwa i spełnienia.
– Dochodzi do obsesji?
– Często przybiera to taki rozmiar. Życie osoby uzależnionej kręci się wokół partnera. On jest najważniejszy. Ciągle o nim myśli. Zaniedbuje siebie, bo liczą się tylko jego potrzeby. Stara się je zaspokajać najlepiej jak potrafi, po cichu licząc, że zostanie to docenione i odwzajemnione. Własne plany dostosowuje do tego, czego pragnie on. Tak bardzo chce się zespolić z partnerem, że rezygnuje z własnej samodzielności, niezależności, tego, co do tej pory było dla niej ważne. To sprawia, że jeszcze bardziej potrzebuje partnera. Czuje się coraz słabsza, coraz bardziej zdana tylko na niego. Jej lęk przed opuszczeniem i samotnością potęguje się. Niemal zawsze osoby tkwiące w takim związku mają bardzo niskie poczucie własnej wartości. Są przekonane, że tylko u boku tej drugiej osoby coś znaczą. Zaborczość, obsesyjna zazdrość, podejrzliwość, chęć kontrolowania tego, gdzie jest i co robi partner to zachowania, jakie rodzi taki toksyczny układ. Partner często nie wytrzymuje takiego osaczenia. Gdy pojawia się z jego strony sygnał o możliwości odejścia, uzależniony od kochania partner w obawie przed osamotnieniem zaczyna godzić się na wykorzystywanie, upokorzenia, oszustwa, zdrady, pozwala sobą manipulować. Nierzadko dochodzi do przemocy. Im więcej jedna ze stron jest w stanie znieść, tym na więcej raniących zachowań pozwala sobie druga strona. To nie jest zdrowa miłość. Toksyczne związki nie rozwijają, nie wspierają, nie przynoszą radości, bezpieczeństwa i spełnienia. Przeciwnie – pozostając w nich jesteśmy narażeni na całkowitą utratę poczucia własnej wartości, depresję, uzależnienia, możemy podejmować nawet próby samobójcze. Ciągły stres wyniszcza organizm, zaczynamy chorować i stopniowo coraz bardziej podupadamy na zdrowiu. Toksyczna miłość naprawdę bywa zabójcza.
Im dłużej pozostajemy w takiej wyniszczającej relacji tym mniej mamy sił do tego,
by opuścić partnera, tym mniej w nas wiary,
że będziemy jeszcze zdolni do samodzielnego życia.
– A jednak toksyczne związki potrafią trwać latami.
– Wiele czynników na to wpływa. Jak już mówiłam, bardzo ważne są wzorce wyniesione z dzieciństwa. Jeśli napatrzyliśmy się na takie związki, wydają nam się one czymś znajomym, oczywistym, są złem koniecznym. Tak po prostu jest i trzeba się z tym pogodzić. Im dłużej pozostajemy w takiej wyniszczającej relacji tym mniej mamy sił do tego, by opuścić partnera, tym mniej w nas wiary, że będziemy jeszcze zdolni do samodzielnego życia. Przeraża nas samotność i pustka. Już lepiej być z kimkolwiek, nawet, jeśli źle nas traktuje, niż być samemu! Niskiej samoocenie, z którą wchodzimy w takie związki, towarzyszy przeświadczenie, że nie zasługujemy na miłość, na dobro. Nie wyobrażamy sobie, że możemy być szczęśliwi, więc nawet nie podejmujemy wysiłków, by coś zmienić na lepsze w swojej sytuacji. „Taki już mój los” – godzimy się na bycie męczennikiem.
Poza tym toksycznym związkom sprzyjają przekonania przekazywane z pokolenia na pokolenia, że „miłość wszystko zwycięży”, że „w imię miłości trzeba znosić różne cierpienia”. Jesteśmy uczeni tego, że miłość polega na poświeceniu się dla drugiej osoby, a o swoim dobru powinniśmy zapomnieć. Mamy także romantyczne pragnienie, by mieć jednego partnera na całe życie, bo „tylko jedna miłość jest w życiu prawdziwa”. To wszystko mity, niestety bardzo silnie wpływają na nasze zachowania.
Często takie związki polegają na wielu rozstaniach i powrotach. W pewnym momencie któraś ze stron już nie może znieść tego, co się dzieje i decyduje się na rozstanie. Jednak cierpienie w samotności jest tak duże, a myśli nieustannie skoncentrowane są na partnerze, że ponownie nawiązywany jest kontakt. Inna możliwość to rozpoczęcie związku z nowym partnerem, z którym jednak zazwyczaj dochodzi do podobnych sytuacji.
Joanna Stelmach
– [Joanna Stelmach] Ta miłość to często bagaż wyniesiony z domu, w którym podstawowe potrzeby dziecka nie były prawidłowo zaspokajane. Może to być rodzina, w której występowała przemoc fizyczna lub psychiczna, uzależnienia, wymagano perfekcji i obdarzano dziecko miłością warunkową. Także, gdy któryś z rodziców był obojętny i chłodny. Im bardziej więzi w rodzinie były zaburzone, tym większe nasze zranienie i zarazem tendencja, by w dorosłym życiu tworzyć podobne relacje. Z rodzinnego domu, z okresu dzieciństwa i młodości przenosimy do dorosłego życia pewne schematy, modele zachowań, powielając je, najczęściej w sposób nieświadomy. Jeśli w tamtym okresie nasza potrzeba bycia dla kogoś ważnym i kochanym, potrzeba czułości i bliskości nie została zaspokojona, powstaje w nas wielki głód miłości. Pragniemy, by ktoś wypełnił odczuwaną przez nas wewnętrzną pustkę. Poszukujemy kogoś, kto wreszcie da nam szczęście, pomoże zapomnieć o odczuwanym przez nas bólu, niepokoju, braku sensu życia.
Osoba z takimi zranieniami tak bardzo pragnie uczuć, których nie zaznała i tak bardzo boi się samotności, że gdy spotyka tę drugą osobę, trzyma się jej kurczowo. Przeraża ją myśl o rozstaniu. By do niego nie dopuścić, chce stać się dla partnera jak najbardziej niezbędna, chce go do siebie przywiązać. Maksymalnie skupia się na nim, zapominając jednocześnie o sobie. Tak rodzi się miłość oparta na uzależnieniu.
Toksyczne związki nie rozwijają, nie wspierają, nie przynoszą radości, bezpieczeństwa i spełnienia.
– Dochodzi do obsesji?
– Często przybiera to taki rozmiar. Życie osoby uzależnionej kręci się wokół partnera. On jest najważniejszy. Ciągle o nim myśli. Zaniedbuje siebie, bo liczą się tylko jego potrzeby. Stara się je zaspokajać najlepiej jak potrafi, po cichu licząc, że zostanie to docenione i odwzajemnione. Własne plany dostosowuje do tego, czego pragnie on. Tak bardzo chce się zespolić z partnerem, że rezygnuje z własnej samodzielności, niezależności, tego, co do tej pory było dla niej ważne. To sprawia, że jeszcze bardziej potrzebuje partnera. Czuje się coraz słabsza, coraz bardziej zdana tylko na niego. Jej lęk przed opuszczeniem i samotnością potęguje się. Niemal zawsze osoby tkwiące w takim związku mają bardzo niskie poczucie własnej wartości. Są przekonane, że tylko u boku tej drugiej osoby coś znaczą. Zaborczość, obsesyjna zazdrość, podejrzliwość, chęć kontrolowania tego, gdzie jest i co robi partner to zachowania, jakie rodzi taki toksyczny układ. Partner często nie wytrzymuje takiego osaczenia. Gdy pojawia się z jego strony sygnał o możliwości odejścia, uzależniony od kochania partner w obawie przed osamotnieniem zaczyna godzić się na wykorzystywanie, upokorzenia, oszustwa, zdrady, pozwala sobą manipulować. Nierzadko dochodzi do przemocy. Im więcej jedna ze stron jest w stanie znieść, tym na więcej raniących zachowań pozwala sobie druga strona. To nie jest zdrowa miłość. Toksyczne związki nie rozwijają, nie wspierają, nie przynoszą radości, bezpieczeństwa i spełnienia. Przeciwnie – pozostając w nich jesteśmy narażeni na całkowitą utratę poczucia własnej wartości, depresję, uzależnienia, możemy podejmować nawet próby samobójcze. Ciągły stres wyniszcza organizm, zaczynamy chorować i stopniowo coraz bardziej podupadamy na zdrowiu. Toksyczna miłość naprawdę bywa zabójcza.
Im dłużej pozostajemy w takiej wyniszczającej relacji tym mniej mamy sił do tego,
by opuścić partnera, tym mniej w nas wiary,
że będziemy jeszcze zdolni do samodzielnego życia.
– A jednak toksyczne związki potrafią trwać latami.
– Wiele czynników na to wpływa. Jak już mówiłam, bardzo ważne są wzorce wyniesione z dzieciństwa. Jeśli napatrzyliśmy się na takie związki, wydają nam się one czymś znajomym, oczywistym, są złem koniecznym. Tak po prostu jest i trzeba się z tym pogodzić. Im dłużej pozostajemy w takiej wyniszczającej relacji tym mniej mamy sił do tego, by opuścić partnera, tym mniej w nas wiary, że będziemy jeszcze zdolni do samodzielnego życia. Przeraża nas samotność i pustka. Już lepiej być z kimkolwiek, nawet, jeśli źle nas traktuje, niż być samemu! Niskiej samoocenie, z którą wchodzimy w takie związki, towarzyszy przeświadczenie, że nie zasługujemy na miłość, na dobro. Nie wyobrażamy sobie, że możemy być szczęśliwi, więc nawet nie podejmujemy wysiłków, by coś zmienić na lepsze w swojej sytuacji. „Taki już mój los” – godzimy się na bycie męczennikiem.
Poza tym toksycznym związkom sprzyjają przekonania przekazywane z pokolenia na pokolenia, że „miłość wszystko zwycięży”, że „w imię miłości trzeba znosić różne cierpienia”. Jesteśmy uczeni tego, że miłość polega na poświeceniu się dla drugiej osoby, a o swoim dobru powinniśmy zapomnieć. Mamy także romantyczne pragnienie, by mieć jednego partnera na całe życie, bo „tylko jedna miłość jest w życiu prawdziwa”. To wszystko mity, niestety bardzo silnie wpływają na nasze zachowania.
Często takie związki polegają na wielu rozstaniach i powrotach. W pewnym momencie któraś ze stron już nie może znieść tego, co się dzieje i decyduje się na rozstanie. Jednak cierpienie w samotności jest tak duże, a myśli nieustannie skoncentrowane są na partnerze, że ponownie nawiązywany jest kontakt. Inna możliwość to rozpoczęcie związku z nowym partnerem, z którym jednak zazwyczaj dochodzi do podobnych sytuacji.
Joanna Stelmach
Dziękuję za artykuł. Problem jest mi bardzo bardzo bliski. Uzależnienie od drugich osób to straszna choroba, która zniewala, wyniszcza podobnie jak inne nałogi. A jednak mimo cierpienie tak trudno podjąć decyzję o abstynencji :(
Dobrze,,,Zgadzam sie z toksyka niektorych zwiazkow,,,ale nie istnieje zdrowa milosc ,czysta jak lzy.Obawa przed strata kochanej osoby wprowadza nas w ustepstwa dochodzace do zaburzenia balansu uczuciowego i powoli oddajemy siebie e celu ratowania tego co zostalo. Serce nakazuje,,a my slepo sie sluchamy tego glosu a na koniec wielkie rozczarowanie i rozpacz. Co zrobic jesli znasz kogos kto cierpi i jest w potrzebie?? Niosac ulge tej osobie wcale nie oznacza ze ja uzalezniamy od siebie . Jesli powstaje z tego milosc i zwiazek,,,,to jak to nazywac ?? Uzaleznieniem?? Skoro pomagamy komus z czysto dobrego serca,,i to moze pokierowac do dalszej przyjazni,czy… Czytaj więcej »
Witam, mam 21 lat, od kad pamiętam moje życie nie było łatwe, w domu ciągle patrzyłem na przemoc, wysłuchiwalem awantur i poniżających słów mojego ojca do mamy. Doznałem w życiu biedy, głodu i wielu przykrych zdarzeń, wiem że sam popełniałem i nadal popełniam błędy lecz jak je poprawić skoro nie masz dla kogo? Od roku Jestem w związku z Wiola, na poczatku wszystko bylo idealnie, jest to naprawde moja pierwsza miłość dla której zrobie wszystko. Opowiedziałem jej o swoim zyciu o swoich zdarzeniach, od poczatku chcialem przekazac jej pewne informacje, zeby wiedziała jakie slowa z jej strony mogły by mnie… Czytaj więcej »
Witam, jestem studentką psychologii i mam podobny problem. Rozumiem Cię doskonale i jedyne co mogę ci poradzić to spróbuj pójść do psychologa, uwierz to nie wstyd a może Ci naprawdę pomóc. Kiedy tak się czujemy i myślimy, że całe nasze życie to pasmo nieszczęść i cierpienia nadchodzi czas aby wziąć sprawy w swoje ręce, bo człowiek ma tylko jedno życie i musi je przeżyć najlepiej jak się da. To co napisałeś o tej dziewczynie pokazuje jasno, ze nie zasługuje na Ciebie. Jesteś wspaniałym facetem i powinieneś zmienić swoje życie. Wiem, ze łatwo powiedzieć a trudniej zrobić ale spróbuj bo tkwienie… Czytaj więcej »
Witam jest mi ciężko i nie mogę zaznac szczescia bo nie potrafie zaufac mezczyznie boje się ze znow mnie zrani zdadzi to koszmar który się ciagnie przez wiele lat.Zostalam zdradzona.oszukana i ponizana przez mojego exs meza jestem już po rozwodzie ale nadal sama bo nie potrafie zaufac wszędzie widze zdrade .kłamstwo i strach ze mnie porzuci ze odejdzie ode mnie Wole być sama jak cierpieć i zyc w niepewności ze mnie oszuka ale z drugiej strony jest mi z tym zle samotność mnie przeraza chciałabym znow zaufac tesknie za miloscia czysta i piekna Mam 49 lat i za sobą moje… Czytaj więcej »
Witam przez dluzszy czas bylam sama po rozwodzie zostałam zdradzona i oszukana, ponizona przez z mezczyzne któremu zaufałam Dlugo bylam sama poznałam mezczyzne był młodszy ode mne myslalam ze mnie kocha ze chce być ze mna ale to toksyczne tak naprawdę dla niego liczylo się żeby jemu było dobrze i myslam tylko o sobie o swoich potrzebach a moje się wogole nie liczyly Zylam z tym mezczyzna pzz ez wiele lat w takim związku ludzilam się myslalam ze się zmieni ze spojrzy na mnie inaczej ze mnie pokocha ale on myslal tylko o sobie i znow zmarnowałam 5 lat swojego… Czytaj więcej »
Witam! Violeto- jakże podobne mamy doświadczenia;również żyję od 32 lat w toksycznym małżeństwie z młodszym o 5 lat mężem. Nawet próbowałam odejść , niestety z przyczyn czysto subiektywnych- to nie jest możliwe.Najbardziej bolą mnie jego zapewnienia, że kocha bleble. Rzeczywistość jest niestety inna, drobnymi kłamstwami mnie rani, wypiera się wielu rzeczy np. prowadził przez 3 lata telefoniczny romans z byłą dziewczyną, pojechał do sanatorium a tam został poderwany na 3-tygodniowe tetate. Wypiera się wszystkiego, że to nic nie znaczące flirty. Czy można ufać takiemu komuś?? Szczere rozmowy są nie realne, ponieważ się wypiera i przekrzykuje. Chciałam się wyprowadzić niestety za… Czytaj więcej »
Witam, żyję w toksycznym związku, nie mam już sił do życia. Wiele razy próbowałam coś zmienić i dużo się zmieniło ale ciągle jest coś. Myślę, że nie tylko mój mąż jest toksyczny dla mnie ale również ja dla niego. Jestem osobą, której brakowało ciepła i miłości w dzieciństwie, myślałam, że w małżeństwie zaspokoję moje potrzeby. Pewnie zbyt uczepiłam się męża, zaczęłam podejrzewać go o zdradę. Mąż jest osobą, nieumiejącą rozmawiać ze mną o uczuciach, emocjach, nie mogłam więc wypowiedzieć siebie i nie wiem do końca o co jemu chodzi. Mąż często mnie krytykuje, nawet przy znajomych ( nauczyłam się spokojnie… Czytaj więcej »
Ja żyłem w toksycznym związku 12lat, tak bardzo ją kochałem że nie widziałem jak mnie traktuje, wymagania, cele z roku na rok nie było nas, jak dzieci się rodziły był powrót na chwilkę do normalności. Coraz częściej rozdzielały nas dzieci w łózko, a jak Teściowa poszła na emeryturę zabrakło miejsca dla mnie potem wakacje z dziećmi bez zemnie ale z Mama, bo ja nie mam wakacji w Lecie, potem bliskość coraz rzadziej do 17 razy w roku do 3 razy w roku, gdzieś miedzy w czasie dwie kołdry ona ciągle po drugiej stronie pomiędzy dzieci. Potem jej kariera i jej… Czytaj więcej »
Żyłam z takim toksykiem 35 lat. w końcu powiedziałam dość. Kłamstwom, obarczaniem winą , wyzwiskom, pogardzie, poniżaniom nie było końca, Robił to za zamkniętymi drzwiami w tzw. „Białych rękawiczkach” bez świadków. Stosował szantaż emocjonalny,grał na uczuciach, perfidnie oszukiwał, wykorzystał pod każdym względem, zawiódł zaufanie w każdej możliwej sytuacji miedzy partnerami.. Taki narcystyczny partner i do tego przemocowiec psychiczny nigdy się nie zmieni, dla niego najważniejsze jest jego dobro. uczucia partnera, dzieci się nie liczą, Najważniejsze jest by tylko jemu i tylko jemu było dobrze, wygodnie, bez obowiązków, Lenistwo, nic nierobienie to jego dewiza, a jak coś robi to tylko z… Czytaj więcej »
Byłam w toksycznym związku przez ponad 10 lat. Patrząc z boku, dobra partia; zaradny, inteligentny, znajomi go lubili. Co się działo w domu, tego nikt nie wiedział, bo wstyd mi było przed samą sobą. A co dopiero, żeby komuś o tym powiedzieć. Granice przesuwał powoli przez lata. W ostatnich miesiącach przy każdej kłótni słyszałam, że jestem s***. Regularnie wykrzykiwał mi, że jestem głupia i beznadziejna. Ani razu nie sprzątnął porządnie mieszkania, ale to ja byłam leniwa… Moja rada: jeśli facet okazuje wam brak szacunku to wiejcie czym prędzej. Nie oszukujcie się, że będzie lepiej. Nie będzie, to droga w jedną… Czytaj więcej »