Obecne dni to czas odwiedzin grobów naszych najbliższych, zadumy nad przemijalnością ludzkich doświadczeń, nad życiem i śmiercią. Przy tej okazji przypomniała mi się autentyczna historia z życia mojej klientki Wioletty. Zostałam przez nią upoważniona do jej rozpowszechnienia, co też postanowiłam tutaj uczynić.

śmierć dwóch babci

Ty się Józia nic nie martw, ja umrę pierwsza i Cię wyciągnę; © Andrey Kiselev – Fotolia.com

Otóż Wioletta miała dwie babcie, które umarły – jedna po drugiej w ciągu 24 godzin. Już samo to jest zdumiewające. O wiele ciekawsze jest jednak to, co działo się przedtem.

Jedna z tych babci – którą Wioletta bardzo kochała i pamięta ją jako bardzo dobrą, pogodną i religijną osobę – nigdy się na nic nie skarżyła, natomiast często modliła się o lekką śmierć.

Druga babcia była od dłuższego czasu bardzo chora, doskwierały jej liczne i męczące boleści. Jej ostatnie 3 miesiące życia były bardzo ciężkie: babcia tylko leżała, miała odleżyny, trudno było nawiązać z nią kontakt werbalny.

Pewnego dnia ukochana babcia Wioletty udała się do szpitala, aby odwiedzić tę drugą babcię, i widząc jej cierpienia powiedziała jej, że ją z tego wyciągnie. Dosłownie: „Ty się Józia nic nie martw, ja umrę pierwsza i Cię wyciągnę”.

Po tygodniu ukochana babcia Wioletty umarła w czasie snu.
…Następnej nocy umarła także druga babcia…
Podczas załatwiania formalności pogrzebowych nikt nie chciał uwierzyć, że rodzina załatwia jednocześnie 2 osobne pogrzeby – myślano, że zmieniany jest tylko termin uroczystości.

Od tamtej pory Wioletta czuje obecność ukochanej babci przy sobie, często prosi ją o pomoc w różnych trudnych życiowych sytuacjach, i jak twierdzi, zawsze ją otrzymuje.

 

Ogromnie mi się spodobała ta historia! Budzi pewne moje refleksje:

Ja wierzę, że często powtarzane przez nas myśli i pragnienia są twórcze. Uważam, że jeśli o coś się modlimy, mając pełną, niezachwianą wiarę, że to otrzymamy, to owa wiara pomaga nam to wykreować, dzięki niej przyciągamy to do siebie, jest nam to „dane”. W tej historii jedna z babć modliła się o swoją lekką śmierć, i taką też miała – spokojną, bezbolesną, we śnie. Według mnie to pokazuje, że tworzenie naszego życia mocą umysłu czy też siłą naszej wiary, może dotyczyć także wyboru jakości naszej śmierci.

Być może to był tylko tzw. zbieg okoliczności, że obydwie babcie zmarły w ciągu 24 godzin. Nie można jednak zaprzeczyć, że to co się stało, jest zgodne z obietnicą babci, która odeszła wcześniej. Gdyby przyjąć, że to za jej sprawą odeszła i druga, cierpiąca babcia, byłby to „dowód” na nasze istnienie po śmierci i możliwość pozytywnego wpływania na życie bliskich, którzy jeszcze żyją w fizycznym wymiarze. Co mnie osobiście by bardzo odpowiadało :-)

A Ty, co myślisz o tej historii? Masz jakieś własne doświadczenia, z podobnym przesłaniem, którymi możesz się podzielić?

Joanna Stelmach