Obecne dni to czas odwiedzin grobów naszych najbliższych, zadumy nad przemijalnością ludzkich doświadczeń, nad życiem i śmiercią. Przy tej okazji przypomniała mi się autentyczna historia z życia mojej klientki Wioletty. Zostałam przez nią upoważniona do jej rozpowszechnienia, co też postanowiłam tutaj uczynić.
Otóż Wioletta miała dwie babcie, które umarły – jedna po drugiej w ciągu 24 godzin. Już samo to jest zdumiewające. O wiele ciekawsze jest jednak to, co działo się przedtem.
Jedna z tych babci – którą Wioletta bardzo kochała i pamięta ją jako bardzo dobrą, pogodną i religijną osobę – nigdy się na nic nie skarżyła, natomiast często modliła się o lekką śmierć.
Druga babcia była od dłuższego czasu bardzo chora, doskwierały jej liczne i męczące boleści. Jej ostatnie 3 miesiące życia były bardzo ciężkie: babcia tylko leżała, miała odleżyny, trudno było nawiązać z nią kontakt werbalny.
Pewnego dnia ukochana babcia Wioletty udała się do szpitala, aby odwiedzić tę drugą babcię, i widząc jej cierpienia powiedziała jej, że ją z tego wyciągnie. Dosłownie: „Ty się Józia nic nie martw, ja umrę pierwsza i Cię wyciągnę”.
Po tygodniu ukochana babcia Wioletty umarła w czasie snu.
…Następnej nocy umarła także druga babcia…
Podczas załatwiania formalności pogrzebowych nikt nie chciał uwierzyć, że rodzina załatwia jednocześnie 2 osobne pogrzeby – myślano, że zmieniany jest tylko termin uroczystości.
Od tamtej pory Wioletta czuje obecność ukochanej babci przy sobie, często prosi ją o pomoc w różnych trudnych życiowych sytuacjach, i jak twierdzi, zawsze ją otrzymuje.
Ogromnie mi się spodobała ta historia! Budzi pewne moje refleksje:
Ja wierzę, że często powtarzane przez nas myśli i pragnienia są twórcze. Uważam, że jeśli o coś się modlimy, mając pełną, niezachwianą wiarę, że to otrzymamy, to owa wiara pomaga nam to wykreować, dzięki niej przyciągamy to do siebie, jest nam to „dane”. W tej historii jedna z babć modliła się o swoją lekką śmierć, i taką też miała – spokojną, bezbolesną, we śnie. Według mnie to pokazuje, że tworzenie naszego życia mocą umysłu czy też siłą naszej wiary, może dotyczyć także wyboru jakości naszej śmierci.
Być może to był tylko tzw. zbieg okoliczności, że obydwie babcie zmarły w ciągu 24 godzin. Nie można jednak zaprzeczyć, że to co się stało, jest zgodne z obietnicą babci, która odeszła wcześniej. Gdyby przyjąć, że to za jej sprawą odeszła i druga, cierpiąca babcia, byłby to „dowód” na nasze istnienie po śmierci i możliwość pozytywnego wpływania na życie bliskich, którzy jeszcze żyją w fizycznym wymiarze. Co mnie osobiście by bardzo odpowiadało :-)
A Ty, co myślisz o tej historii? Masz jakieś własne doświadczenia, z podobnym przesłaniem, którymi możesz się podzielić?
Joanna Stelmach
Ja osobiście wierzę w istnienie po śmierci i również w to że wytrwałe modlitwy mogą być wysłuchane.
Mój ojciec był alkoholikiem, nie raz były sytuacje, w których o mało nie otarł się o śmierć. Ja często modliłam się żeby nie umarł w grzechu i tak też się stało, tuż przed śmiercią miał możliwość się oczyścić. Po śmierci przyśnił mi się, że przyszedł i uśmiechnął się do mnie tak życzliwie jak nigdy za życia.
Małgorzato,
modliłaś się w intencji swojego ojca, i bardzo mnie to cieszy, że urzeczywistniło się to, o co się modliłaś! Wszelkie modlitwy, w których wyrażamy pragnienie dobra (jak najlepiej pojętego) własnego i innych istot – niech się spełniają! :-)
Twój sen moim zdaniem niesie piękny przekaz – tak jakby Twój tato tym bardzo życzliwym uśmiechem wyraził Ci swoją wdzięczność i miłość do Ciebie, oraz to, że „po tej drugiej stronie” jest mu dobrze.
Droga Joanno, jestem osobą , która otrzymuje biuletyn „Piękna Miłość”. Główny powód? Podkreślacie standardy chrześcijańskie i staracie się epatować wiarą. Jestem zaskoczony tym artykułem, a może bardziej wyciąganymi wnioskami. Samą historię rozumiem, ale wnioski pośrednio podpowiadają jak mam wierzyć w życie pozagrobowe. Po pierwsze nie możemy kreować swojej wiary,tak według mnie naucza Biblia, możemy ją wziąć od Boga, nie będę podawał cytatów, możemy o nią dbać i rozwijać, ale Na Boga nie kreować. Kreatorem jest jedynie Pan Bóg. Ta myśl jest podobna do nauki chrześcijańskiej, ale jest to myśl synkretyczna, która pojawiła się w Europie na początku XIX wieku i… Czytaj więcej »
Bogdanie, bardzo dziękuję za to, że podzieliłeś się swoimi opiniami! Ja uważam, że wartości takie jak miłość, nadzieja i wiara są ponadczasowe i ponadkulturowe. W naszym życiu, jak i tutaj – na tym serwisie – nie opowiadamy się za jedną szczególną religią, żadnej nie uważamy za jedynie słuszną czy lepszą od innych. Byłoby cudownie, gdyby wszystkie mogły pokojowo współistnieć! A naszą religią jest miłość do wszystkich i do wszystkiego, co nas otacza :-) Moje refleksje w powyższym artykule to tylko propozycja spojrzenia na opisaną sytuację – dzielę się nimi, ale nikomu ich nie narzucam, nie nakazuję aby przyjąć je za… Czytaj więcej »
w dzisiejszym świecie „galopującym” również w rozwój na poziomie duchowym zbyt wąskie jest ograniczanie się tylko do wiary chrześcijańskiej i Ewangelii. Oczywiście każdy ma swoje postrzeganie jak i P.Bogdan ma do tego prawo ..jednak dla mnie to zbyt wąskie spojrzenie. A życie w wierze „jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz” bez uznawania boskiej kreacji w sobie, jest umniejszaniem dziełu Stwórcy, którym jesteśmy. Artykuł choć dotykający tematu śmierci i przemijania .. pozytywny w szerszym spojrzeniu. Mam również swoje osobiste doświadczenia oparte na modzlitwie_słowach często wypowiadanych, które kreowały rozwiązanie w moim życiu, zbyt osobiste jednak by publicznie ujawniać. Głęboko jednak… Czytaj więcej »
Beato,
ja też wolę szerszą perspektywę, co nie oznacza, że uważam, że jest to generalnie lepsze niż wyznawanie jednej określonej religii. Myślę, że najważniejsze jest, aby dobrze się czuć ze swoim poglądem na świat i aby umieć akceptować poglądy innych, choćby bardzo odmienne od własnych.
Życzę Ci wiary w to, co najlepsze w Twoim życiu – i jej spełnienia!