Bywa tak, że bardzo bliska nam osoba po pewnym czasie staje się nam odległa, obca…
Nie czujemy już do niej tego, co kiedyś. Oddalamy się fizycznie i uczuciowo. Najczęściej jest to skutek pozostawienia miłości samej sobie, nie pielęgnowania jej, zaniedbania.
Jeszcze gorzej działają na związek zachowania krzywdzące lub ograniczające drugą osobę. Nawet ten, kto kochał najmocniej, może pod wpływem doznawanych krzywd zobojętnieć, znieczulić się, zamknąć swoje serce…

„Pisałam do Państwa już dwukrotnie i odpowiedzi od Państwa dały mi dużo do myślenia na temat mojego małżeństwa z mężem alkoholikiem. Od jakieś krótkiego czasu, gdy na dobre zagroziłam mężowi odejściem, małżonek zaczął się bardzo starać, choć terapii i tak podjąć nie ma zamiaru. Nie wszczyna natomiast awantur, przestał mnie poniżać, jest miły. Ale coś stało się ze mną, ten człowiek nagle stał się jakiś odległy, nagle przestał być całym moim światem, zaczęłam szukać pracy żeby iść do ludzi. I okazało się, że przez te lata tkwienia w tym związku wręcz się uwsteczniłam! Cały czas myślałam o sobie jak o jakiejś ofierze losu, która nic nie potrafi, nie ma nic ciekawego do powiedzenia, nigdzie nie znajdzie dobrej pracy. Okazało się, że myliłam się, że zaczęłam postrzegać siebie jako wartościową osobę. Często słyszałam od innych osób dobre słowa na mój temat, ale zawsze wydawało mi się, że oni kłamią. Mąż mówił mi coś zupełnie innego (nie nadajesz się na te studia, jesteś mało zaradna itd.), poza tym wyzwiska były czymś codziennym.
Ostatnio zaczęłam wychodzić do ludzi, udało mi się dostać dobrą pracę, nawiązuję kontakty z innymi i chce mi się rozmawiać z ludźmi. Zaczęłam wierzyć w to, że jednak nie jestem taka beznadziejna i mogę zmienić swoje życie na lepsze. Mąż nie może się z tym pogodzić, próbuje mi zabraniać różnych rzeczy. Do tej pory, jak jesteśmy ze sobą kilka lat, nie wychodziliśmy ani do kina, ani dobrze zabawić się (a jeśli już było jakieś wesele, to mąż zawsze był pijany), ani nawet porządnych wakacji nie mieliśmy. Mąż był przeciwnikiem jakichkolwiek wyjść. Jedynie jakieś imieniny u cioci, czasem krótkie wyjście do sklepu. Mąż powtarzał że powinien myśleć o dziecku, a nie o zabawie. A ja nie jestem na to jeszcze gotowa, bo nie czuję się pewnie i bezpiecznie z alkoholikiem, który deklaruje tylko to, że nauczy się pić w kontrolowany sposób.
We wrześniu odważyłam się i poszłam na kurs prawa jazdy. Mam fajnego instruktora, (…). Ten chłopak jest zawsze zadowolony, rozważny, podoba mi się jego podejście do życia. Lubię z nim jeździć i rozmawiać … chyba aż za bardzo. Bardzo się tego boję, ale często myślę kiedy będą już kolejne jazdy, bo chciałabym go znów spotkać. Boję się, że się zakocham, bo znam to uczucie. I co wtedy będzie?
(…) Czuję się okropnie, bo z jednej strony pragnę szczęścia, a z drugiej myślę o tym po co przysięgałam miłość cztery miesiące temu. Ja wtedy szczerze do tego podeszłam, wierzyłam w to, że po ślubie będę z mężem szczęśliwa. A dziś nagle jakby uczucie uschło. (…)
Czy powinnam walczyć ze swoimi uczuciami aby to małżeństwo ratować? Nie chcę oszukiwać męża, tym bardziej, że ostatnio naprawdę się stara … ale przestało to na mnie robić wrażenie. Tyle czasu na to czekałam i doczekałam się ale chyba za późno. Czy to co się teraz ze mną dzieje powinnam jakoś przeczekać i dać sobie i mężowi szansę? Trudno mi jest przestać myśleć o swoim instruktorze, a z drugiej strony czuję się tak jak bym zdradzała swojego męża, co zawsze było dla mnie nie do pomyślenia. Co się ze mną stało?
Mam straszną ochotę zmienić swoje życie, ale czuję, że skrzywdzę męża. Jestem tak krótko po ślubie i wstyd mi za to. Boję się potępienia i obwinienia mnie o ewentualny rozpad małżeństwa. Ja zawsze myślałam o mężu jako jedynym przez całe życie, a tu nagle nie wiem co się ze mną dzieje. (…)”

psycholog Joanna Stelmach:

Witaj ponownie Justyno!
Gratuluję pracy, jaką wykonałaś nad sobą! Uwierzyłaś w siebie, znalazłaś pracę, wychodzisz do ludzi – wspaniale! Ale, jak to bywa, nieustannie pojawiają się sprawy do przemyślenia, decyzje do podjęcia, większe i mniejsze problemy… Ważne jest, jak podczas tych wszystkich doświadczeń podchodzisz do samej siebie, do swoich uczuć.

Wszystkie Twoje uczucie mają prawo bytu. Nie bój się ich i nie osądzaj (i w związku z tym samej siebie), nie walcz z nimi. One są Twoją prawdą. Poświęć więc im swoją troskliwą uwagę, wysłuchaj ich. Uszanuj je i zaakceptuj. I jeśli zdobędziesz się na odwagę, wyraź tym osobom, z którymi są związane. Jeśli nie czujesz się na to gotowa, możesz pisać pamiętnik lub listy, które nie trafią do adresatów, ale Tobie samej pomogą się oczyścić z nagromadzonych emocji, wątpliwości, lęków i pragnień.

„Najgorsze” dla Ciebie jest to, że Twoje uczucie do męża uschło, a jest to naturalną konsekwencją jego odnoszenia się do Ciebie, złego traktowania. Miłość jest jak roślina, która jeśli nie jest stale pielęgnowana, usycha… A Twój mąż niewiele robił, by uczynić Cię szczęśliwą, by dbać o tę miłość…

Istotą człowieczeństwa jest wolność i godność – Ty tego byłaś pozbawiona, nie dziw się więc sobie, że Twoje serce zamknęło się na ukochaną do tej pory osobę. Pomocą w jego ponownym otworzeniu mogłyby być całkowicie szczere rozmowy wyrażające wszystkie uczucia towarzyszące Ci przez te lata aż do chwili obecnej, włącznie ze złością, rozpaczą, lękiem lub nienawiścią. A potem zrozumienie, że oboje byliście jednakowo odpowiedzialni za wszystko, co się działo między Wami, i wzajemne wybaczenie sobie tego, co odczuwacie jako krzywdę.

Przy podejmowaniu dalszych decyzji kieruj się swoją własną oceną sytuacji, i uczuciami z nią związanymi. Słuchaj własnego wnętrza, ono najlepiej Ci podpowie. Jeśli uznasz za stosowne, przeczekaj ten niepewny okres, daj sobie i mężowi szanse na wyjście z kryzysu. (Instruktor, który wpadł Ci w oko, może być tylko chwilową fascynacją, ale może też okazać się kimś znacznie ważniejszym.) Jeśli masz, jak piszesz, „straszną ochotę zmienić swoje życie”, to zrób to. Nie martw się opinią innych ludzi. Pójście własną drogą, podejmowanie decyzji w zgodzie ze sobą, nie jest krzywdzeniem innych, choć Ci inni, np. mąż, mogą to tak odebrać. Jednak o wiele bardziej skrzywdzisz i jego i siebie, jeśli zostaniesz w związku nie czując już miłości i chęci bycia razem… ale z obowiązku, lub lęku przed osądem czy potępieniem…

Wstyd Ci nie dotrzymać słów przysięgi? Zapytaj siebie:

Co jest dla mnie ważniejsze – być wierną sobie czy być wierną komuś?

Tworzyć siebie i swoje życie zgodnie z moim „tu i teraz”, czy też dostosowywać swoje postępowanie do wypowiedzianych kiedyś, w dobrej wierze, słów, które jednak się „zdezaktualizowały”?

Czy wolę odważnie wybrać nowe doświadczenia zgodne z moimi marzeniami, czy pozwolić by wstyd i lęk przed brakiem akceptacji trzymał mnie przy starych sposobach zachowań, przy sytuacjach, z których już jestem gotowa „wyrosnąć’?


Nic nie jest ciągle takie samo. Nasze życie to nieustanna zmiana, proces. My sami ciągle się zmieniamy, rozwijamy, dojrzewamy. Ty, dzisiejsza, jesteś już inna niż Ty – wczorajsza, Ty sprzed tygodnia, roku, czy 10 lat temu. Życie uczy nas, że wszystko w nim zdarzyć się może – dlatego wspaniale jest przyjąć postawę nieosądzania – ani siebie, ani nikogo innego, w żadnej sytuacji. Sytuacje, zachowania nie do pomyślenia jakiś czas temu stają się naszym udziałem i bywa, że po początkowym szoku są czymś zupełnie naturalnym.

Życzę Ci zmian, które przyniosą Ci szczęście!
Joanna