Bywa tak, że tkwimy w związku, który nie przysparza nam już radości. Gdy czujemy coraz większy ubytek sił, optymizmu, wiary w siebie. Gdy miłość, bliskość, zaufanie i możliwość rozwijania się w związku ustępują miejsca obcości, postępującemu oddaleniu, nieufności, ograniczaniu swobód. Walczymy wtedy z myślami – odejść czy pozostać? Ratować związek czy ratować siebie? Co robić?
„(…) Po tym jak mnie traktuje mąż – alkoholik, zaczynam mieć do niego coraz bardziej obojętny stosunek. Mąż nie robi absolutnie nic żeby było nam lepiej. Moje propozycje podjęcia wspólnej terapii są przez niego wyśmiewane. Mąż zabrania mi wręcz chodzenia gdziekolwiek po pomoc. Nie mogę znieść jego szantaży, oskarża mnie, że jestem nienormalna, bo kiedyś leczyłam się na depresję, ponadto zarzuca mi, że robię z niego alkoholika. Mąż twierdzi, że nie będzie pić jak kiedyś, tylko w „kontrolowany” sposób, gdy tylko skończy mu się wszywka.
Ja nie mogę się z tym pogodzić i mówię mu, że jeśli wróci do picia to odejdę, a mąż w odwecie mówi, że i tak się napije, więc jeśli mi nie pasuje, to żebym założyła rozwód. Gdy mówię, że to zrobię, mąż odpowiada, że on tak naprawdę nigdy tego nie chce ale ja go bardzo denerwuję i dlatego tak mu się „wymyka” (podobnie jak wulgarne słowa w stosunku do mnie).
Gdy na dobre się buntuję, mąż zaczyna mnie całować, tulić i przekonuje, że bardzo mnie kocha i wszystko robi dla mnie, ale to ja powinnam zmienić podejście do życia. Ostatnio mąż w napadach gniewu stwarza wrażenie, jakby chciał mnie uderzyć, a czasem próbuje wymusić na mnie seks. Gdy mówię mu, że nie mam ochoty, on śmiejąc się twierdzi, że ja nie muszę mieć, wystarczy, że on chce (to wszystko mówi tak jakby pół żartem, pół serio).
Powoli godzę się z myślą, że powinnam od niego odejść, nawet wyobrażam sobie „nowego” męża, który mnie normalnie traktuje, ale po chwili mam wyrzuty sumienia, że tak myślę. Zaczynam wtedy przypominać sobie wspaniałe nasze chwile sprzed kilku lat, gdy mąż naprawdę o mnie dbał i wówczas żal mi, że mogłabym już z nim nie być. Gdy mąż jest w pracy do wieczora, brakuje mi go, ale gdy już wraca, często boli mnie żołądek i myślę czy na pewno wróci trzeźwy, czy wszystko będzie ok. (…)
(…) a teściowa tylko utwierdza swojego syna, że nic złego nie robi. Wychodzi na to, że tylko ja się czepiam i wmawiam mu chorobę, bo poza mną nikt nie widzi z jego rodziny tego problemu.
(…) Mama bardzo namawia mnie do rozwodu, ale boję się, że nie dam rady przez to przejść. Mąż mówi mi, że jak założę mu rozwód, to go bardzo skrzywdzę i po co mu tyle lat zmarnowałam. Męczą mnie okropne wyrzuty sumienia. Żal mi męża, czuję się odpowiedzialna za to, że popadł w uzależnienie, że nie jestem w stanie mu pomóc.
(…) Czy mam ratować to małżeństwo, czy siebie z tej toksyny i czy chodzić do psychologa, czy na grupę dla współuzaleznionych?
(…) ja czuję się winna. Cały czas mam wyrzuty sumienia. Myślę, że gdybym zostawiła męża to nie darowałabym sobie tego do końca życia. Jest mi go żal. Myślę o tym, że miał ciężkie dzieciństwo i należy mu się teraz normalne życie. Kocham go a chwilami nienawidzę. W ogóle sobie z tym nie radzę. A najgorsze jest to poczucie winy, że to przeze mnie wpadł w alkoholizm, że jest znerwicowany.
(…) Czy ja mam jakąś szansę na normalne życie? Jak do tej pory nic mi się w życiu nie udało. Kończę studia, ale czuję się niedowartościowana, nie wiem co chcę w życiu robić, jestem zagubiona. Czy ktoś mi może pomóc, czy już zawsze tak będzie? Boję się, że zagryzą mnie wyrzuty sumienia, gdy podejmę jakieś kroki. Proszę jeszcze o poradę gdzie mam się udać. I bardzo Państwu dziękuję. Justyna”
Psycholog Joanna Stelmach:
Kochana Justyno! Pytasz, czy ratować to małżeństwo czy siebie. Sama małżeństwa nie uratujesz, tego muszą chcieć i działać w tym kierunku oboje małżonków. A Twój mąż wyśmiewa propozycje wspólnej terapii, wymaga zmian tylko od Ciebie, jednocześnie oskarża Cię, szantażuje i zabrania Ci skorzystania z jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. To życie jak w klatce, w całkowitym zniewoleniu, uzależnieniu. Ratuj siebie!
Rozstania nigdy nie są łatwe. Można je opóźniać w nieskończoność czekając na „dogodny moment” , na 100-procentową pewność, że robię dobrze, lub licząc na cudowna zmianę partnera. Jednak pozostawanie w takim toksycznym związku każdego dnia odbiera Ci siły i wiarę w siebie. Przyjrzyj się swoim wewnętrznym oporom, które utrudniają Ci podjęcie decyzji o uwolnieniu się od męża, powstrzymują przed śmiałymi krokami zmierzającymi ku szczęściu…
Przeżyte wspólnie dobre dni.
Czy te najmilsze chwile między Wami, które sobie przypominasz zdarzają się Wam jeszcze? Czy OBOJE z mężem staracie się, by było ich jak najwięcej? Czy obecny bilans miłych i przykrych sytuacji w Waszym związku zadowala Cię? Na ile Twoja wiara, że „będzie jeszcze dobrze” jest realistyczna? Czy wracanie do przeszłości służy Ci, pomaga dążyć do szczęścia TERAZ?
Poczucie winy.
Zastanów się, jakich norm i wartości się trzymasz? Czy one są dla Ciebie korzystne i zdrowe? – chociażby ta: „mąż to najważniejsza osoba na świecie, dla niego powinnam wszystko”. Jeśli uważasz, że nigdy sobie nie darujesz pozostawienia męża, choćby Cię całkowicie upodlił, to pogląd ten, niezwykle niezdrowy, ogranicza wszelkie Twoje ruchy „wyzwoleńcze”. Gdy myślisz, że jesteś okropna, bo marzysz o nowym partnerze, który by Ciebie dobrze traktował – osądzasz i obwiniasz siebie. To sprawia, ze czujesz się złą osobą i sama sobie zabraniasz działań „ku szczęściu”. Okaż sobie więcej zrozumienia, nie traktuj siebie tak surowo!
Uleganie manipulacji.
Twojemu mężowi udało Ci się wmówić, że to przez Ciebie jest taki znerwicowany, i że przez Ciebie wpadł w alkoholizm. Mąż na pewno szybko odkrył Twoją wielką skłonność do poczucia winy – potrafi je w Tobie wzbudzać i kontrolować Twoim zachowaniem. Boisz się jego złości, jego gróźb, że będzie źle miedzy Wami jeśli nie zrobisz tego, co on chce – wiec to potulnie robisz…
Żal, litość.
Mój biedny mąż miał ciężkie dzieciństwo, należy mu się normalne życie. Tak, niech się na mnie powyżywa. Niech sobie ulży. Niech ma normalne życie, ja nie muszę. Ja nie zasługuję… Ja dzielnie wszystko zniosę, będę szmatą, spluwaczką, papierem toaletowym… Justyno, koniecznie przyjrzyj się temu co masz w głowie na swój temat, na temat roli kobiety i mężczyzny, na temat małżeństwa… masz sporo do uporządkowania i przewartościowania, więc nie zwlekaj z terapią! Niektórzy mieli trudne dzieciństwo, ale to nie usprawiedliwia tego, że krzywdzą swoich bliskich! To nie znaczy, że inni mają im na wszystko pozwalać!
Brak wiary w siebie.
Niskie poczucie własnej wartości sprawia, że nie ufasz swoim własnym odczuciom, nie podążasz za swoimi pragnieniami, pozwalasz na złe traktowanie siebie i na obciążanie Cię winą za wszystko, chociażby za zmarnowanie mężowi życia, jego najlepszych lat. Gdy będziesz pracowała nad uznaniem swojej wartości, łatwiej będzie Ci podjąć działania chroniące Ciebie przed zniewoleniem, krzywdzeniem Ciebie i manipulacją. POKOCHAJ SIEBIE! – wtedy odważniej będziesz zabiegała o swoje dobro, uwierzysz w swoje siły, mądrość, możliwości osiągnięcia w życiu tego, co sobie zaplanujesz…!
Lęk przed zmianą:
„boję się jakichkolwiek kroków” – obecnie jesteś jak sparaliżowana mucha w sieci pająka. Uwierz, że masz szanse na normalne życie! Nie jesteś zdana na samą siebie, z Bożą i ludzką pomocą wszystko ułoży się pomyślnie! Mądrość zebrana podczas małżeństwa przyda Ci się podczas budowania kolejnego, szczęśliwego związku – to nie są lata stracone! Ani dla Ciebie, ani dla Twojego męża, który jest wciąż młodym człowiekiem. Każde z Was może pokierować swoim życiem w dowolnym kierunku, im szybciej podejmiecie wysiłek nad swoim rozwojem, tym lepiej. Mąż jeszcze do tego nie dojrzał, więc nie czekaj na niego, nie pozwól też zabronić sobie podjęcia terapii. Miałaś już kontakt z psychologami, zapytaj ich o radę, do kogo się udać w Twoim mieście z takim problemem jak Twój. Na pewno znajdziesz terapeutę, który będzie Ci odpowiadał.
Zacznij robić cokolwiek, by zmienić tę sytuację. Jeśli nie chcesz chodzić na grupę dla osób współuzależnionych, rozpocznij indywidualna terapię. Każdy krok, który sprawi, że poczujesz się silniejsza i pewniejsza siebie, to krok w kierunku zdrowienia i tworzenia swojego szczęścia! Na które oczywiście w pełni zasługujesz!
Ściskam Cię mocno!
Joanna
P.S. Przytoczyliśmy fragmenty dwóch listów naszej Czytelniczki, aby dokładniej pokazać schemat funkcjonowania toksycznego związku, problemu alkoholowego i niemożności „rozsupłania” sytuacji.
Powiązany artykuł – „Czy warto tkwić w toksycznym związku?”
T.
Ja mam taki problem jestem z dziewczyna od 3 lat na początku byłem o nia bardzo zazdrosny ale teraz pragne sie zmienić tylko ona 2 tyg temu mnie zdradziła i stwierdziła ze to moja wina bo jakbym tak czesto sie nie pytał to by do tego nie doszło ja jej to wszystko chce wybaczyć dam sie za nia pokroić ale zadne moje słowa i prośby do niej nie docieraja nie wiem co mam zrobić pragne być tylko z nia nigdy nikogo tak nie kochałem i jestem pewien ze to co do niej czuje to prawdziwa miłość ale jestem bezradny i… Czytaj więcej »
nie docieraja do niej prosby o bycie razem , po tym co sie stalo, tak?Wybaczenie, to wspanialy gest, swiadczy o milosci, ale twojej do niej…Do kochania nie mozna nikogo zmusic, wtedy zawsze ktoras ze stron pozostanie nieszczesliwa, a druga zmuszona, aby byc razem, moze nawet troche zmuszona poczuciem winy, z powodu tego , co sie stalo…wtedy na dluzsza mete i tak wszystko sie rozsypie. Sprobuj, walcz, wybacz…ale zbadaj czy z drugiej strony otrzymujesz tez tyle milosci.?czy warto?”to, co tracimy, zawsze ustepuje miejsca czemus lepszemu..”
Ja również żyję z alkoholikiem, obraża mnie, całą moją rodzinę, bije mnie, grozi. Jego rodzina niby stara mi się pomóc ale gdy tylko wyjadę do rodziców i nie mam już nawet ochoty do niego wracać zaczynają się groźby. Najpierw on grozi że się zabije, później są groźby od jego rodziny, że nie darują mi jak jemu coś się stanie. Ale czy to moja wina że on jest alkoholikiem? Zanim się pobraliśmy wiedziałam że ma problem, ale jak ta głupia wierzyłam że miłość to zmieni. Zmiana wprawdzie jest ale tylko na gorsze, nic już nie wróży poprawy. Mamy dziecko, jest małe,… Czytaj więcej »
Witam. Jestem w podobnej sytuacji jaka opisuje Justyna, mam dluzszy staz malzenski. Przezylam niesamowity stres, chodzilam do psychologa,do ojca kapucyna,ktory radzil mi separacje malzenskai osakarzenie o pobicie( mam obdukcje). radzono mi rozwod. Nie potrafilam sobie z tym poradzic, klocilo sie to z moja wiara w Boga. Probowalam jeszcze ratowac nasz zwiazek, wowczas przewidzialam na oczy, ze maz manipuluje mna i synami.Boje sie go, bo potrafi mnie uderzyc bedac trzezwy. zlozylam pozew o rozwod. Obawiam sie troche przyszlosci, samotnosci,niewiem co przedemna, ale bardziej boje sie zycia z nim, tego czekania czy wroci z pracy trzezwy, czy pijany,naubliza czy pobije? nie wytrzymuje… Czytaj więcej »
uciekajcie kobiety jak najdalej od facetów którzy maja upodobanie do mocniejszych trunków,ja nie miałąm pojęcia co to alkoholizm i zachowania z nim związane bo w mojej najblizszej rodzinie sie nie piło a i rodzice wychowywali nas w absolutnej trzezwosci,wpdałam jak sliwka w kompot,po 10 latach malznestwa z pijakiem jestem kłebkiem nerwów,zgubiłam gdzieś dawną radosc i pogodę ducha,nie potrafię się niczym cieszyć,mam poczucie zmarnowanego zycia i czasu któy poswieciłam naiwnie wierząc ze mój mąz sie kiedyś zmieni…pijejak pił,kłamie jak kłamał a do tego traktuje mnie po tym wszystkiem jak kule u nogi,pamietajcie o tym ze najbardziej z powodu nałogu cierpi otoczenie… Czytaj więcej »