Aura zrobiła się już mocno jesienna, a ja chcę się z Tobą podzielić paroma refleksjami, które wykluły się w mojej świadomości nie tak dawno, zaledwie parę tygodni temu, kiedy z nieba lał się nie deszcz a żar, a my z Tomkiem rozkoszowaliśmy się wolnym czasem. Ten czas dał nam okazję do odczucia wielu chwil szczęścia oraz sprzyjał sformułowaniu tychże refleksji i postanowień :)

 

Joasia i Tomek nad morzem

Jestem szczęśliwa! Jestem tu! Jest cudownie!

 

Decyzja o odpoczynku nad morzem

Kilka ostatnich dni naszego tegorocznego urlopu postanowiliśmy spędzić nad morzem. Nie była to łatwa decyzja – mieliśmy (jak zresztą zawsze) całą masę rzeczy do zrobienia – dotyczących naszej działalności zawodowej, ale też zwykłych spraw domowych, czy związanych z dbałością o zdrowie.
Jednak nie czuliśmy się jeszcze wypoczęci a i piękna pogoda nie zachęcała do wysiłku :) Zrobiliśmy rozpiskę wszystkich „za i przeciw” wyjazdowi, które przyszły nam do głowy i stwierdziliśmy oboje – trzeba jechać, praca nie zając – nie ucieknie :) I to była wspaniała decyzja, bo w ciągu tych niecałych pięciu dni nad morzem odpoczęliśmy bardziej niż w poprzednich dniach naszego 3-tygodniowego, całkiem urozmaiconego urlopu.

Chwile szczęścia

Będąc tam, wyjątkowo często „łapałam się” na uczuciu szczęścia – wspaniałej błogości i radości z powodu tego, co się właśnie w danej chwili działo, co robiliśmy. Same przychodziły mi wtedy do głowy słowa: „Jestem szczęśliwa! Jestem tu! Jest cudownie!” Chciałam wtedy to maksymalnie przeżyć, sprawić, by to jeszcze bardziej we mnie wybrzmiało. Koncentrowałam się na teraźniejszości i upajałam się tymi momentami – pływaniem w morzu, skakaniem przez fale, jazdą na rowerze, wiosłowaniem na kajaku, wieczorną randką z mężem, spacerem brzegiem morza idąc „za rączkę”, każdym czasem naszej bliskości i przyjemnej beztroski.

Kto szuka ten znajduje

Jedną z takich wyjątkowych dla mnie chwil było jedzenie absolutnie boskiego gofra z bitą śmietaną i owocami. Tomek uchwycił moją chwilę w raju na zdjęciu. Naprawdę czułam się jak w niebie, to była czysta rozkosz, upajająca chwila szczęścia :) Wcześniej przejechaliśmy sporą trasę na rowerach, więc było to tym bardziej przyjemne – taka wspaniała nagroda za nasz wysiłek. Tomek zamówił to, co jemu najbardziej smakuje – lody z kawą cappuccino. Ale zanim wybraliśmy tą kawiarnię-gofiarnię, musiałam zapytać (tak jak często to robię) czy dostanę na gofrze dużo śmietany (też „na boczkach” a nie tylko w centrum gofra – tylko wtedy naprawdę mi smakuje). W innym miejscu zapytana pani odpowiedziała mi, że „wszystkim dają tyle samo śmietany, co jednemu może być mało, drugiemu dużo”. To mnie oczywiście nie zachęciło. Szukaliśmy więc dalej – Tomek wybierał miejsca „po wyglądzie”, bo on lubi, żeby było „ekskluzywnie” – pięknie, czysto i pachnąco. A ja – pytałam tam, czy moja potrzeba może zostać zaspokojona. W tym właśnie miejscu (uwiecznionym na zdjęciu) młoda, sympatyczna ekspedientka odpowiedziała „oczywiście!” –  tam więc przystanęliśmy na popas. I to też była wspaniała decyzja :)

Chwile szczęścia na co dzień - Joanna je gofra

Piszę o tym tak szczegółowo, bo to fajny, prosty przykład, że warto poświęcić czas na szukanie ludzi, miejsc czy doświadczeń, dzięki którym nasze potrzeby – większe i mniejsze – mogą zostać zaspokojone, a my odczuwamy radość, przyjemność, czy wręcz niebiańską rozkosz :)! Czasem tak niewiele trzeba, by odczuć szczęście! A te chwile są bezcenne!

Zagubieni w pędzie życia

Tomek też zauważył, że będąc nad morzem naprawdę odpoczywa i czuje się szczęśliwy. Jednocześnie,  przy okazji rozkoszowania się naszym tam pobytem, miałam trochę przykrą refleksję. Uświadomiłam sobie, że choć przez lata uważałam siebie za osobę generalnie szczęśliwą, to jakoś w ostatnim okresie życia trochę to zagubiłam, i przestałam tak mocno odczuwać owo szczęście. Trudno mi było przypomnieć sobie, kiedy tak często słowa „Jestem szczęśliwa!” same cisnęły mi się na usta. Myślę, że to natłok obowiązków, dużo pracy i nauki, zmęczenie, brak odpowiedniej ilości czasu na swoje sprawy, na dbanie o siebie pod każdym względem, na kontakty towarzyskie, zabawę, przyjemności…

Uogólniając swoje doświadczenia, mam wrażenie, że większość ludzi w obecnych czasach zagubiło się w pędzie życia, w zarabianiu pieniędzy, w pracy lub nauce od rana do wieczora, w pędzie do sukcesu, do jak najlepszych wyników (wyraźna presja w tym kierunku zaczyna się już w szkole podstawowej!) lub też w wypełnianiu swoich codziennych obowiązków. Ja rozumiem – opłaty trzeba porobić i też jakoś godnie żyć, o dom i dzieci trzeba zadbać . Ale jeśli nie ma się wcale chwili dla siebie lub są one niezmiernie rzadkie, to nie sądzę aby dostępne było poczucie szczęśliwości, bo czerpie się je w ogromnej mierze z kontaktu z własnym wnętrzem a jak nie ma się czasu na wsłuchanie w siebie i reagowanie na to, co tam w ciele i duszy gra – to… marne szanse.

Mieć czas by żyć

W czasie tego urlopu zrobiłam sobie dwa postanowienia, które staram się realizować, choć już zauważyłam, że łatwo nie jest :) Ale bardzo chcę o nich pamiętać i wprowadzać do codziennego życia! Pierwsze z nich jest takie: Będę mniej pracować i zadbam o to, aby mieć czas (i to w miarę regularnie, a nie raz na tydzień czy nie daj Boże miesiąc) na spacery, na sport, na wieczorne czytanie książki, popisanie w pamiętniku i inne działania, które mnie cieszą, i których tak naprawdę potrzebuję, aby czuć szczęście i harmonię na co dzień.

Kiedy rozmawiałam o tym z przyjaciółką, obie stwierdziłyśmy, że chodzi tu o to, aby mieć czas na to, by po prostu żyć! By zwolnić tempo życia i nie poświęcać go tylko na obowiązki, ale też na przyjemności, na to co się naprawdę lubi robić, co sprawia, że głębiej się oddycha, czuje radość życia – to w takich chwilach się mówi CZUJĘ, ŻE ŻYJĘ! :)

Jestem szczęśliwa

Drugim moim postanowieniem jest: Będę przystawać przy drobnych, codziennych czynnościach czy chwilach, które sprawiają mi przyjemność i mnie cieszą, i powiem sobie wtedy, tak jak podczas tego urlopu „Jestem szczęśliwa!” – co oznacza: Tu i teraz czuję szczęście. To piękna chwila!

Chcę te chwile jeszcze bardziej zauważać, wychwytywać je z codzienności i celebrować – wzmocnić ich znaczenie moją uwagą i zachwytem, docenieniem, radością z tego, że są. To postanowienie łączy się z tym pierwszym, bo żeby móc przystanąć przy nich, trzeba wygospodarować na te chwile czas :)

Oto przykłady, co już zarejestrowałam i wzmocniłam swoją uwagą z odczuwaniem szczęśliwości:
– Krótkie wybiegi z mężem w przyrodę
Krótkie, ale jakże cenne! Jak cudownie jest mieć męża, z którym mogę pobiegać! Jak cudownie jest mieć czas na to wspólne pobieganie! W jakim pięknym miejscu żyjemy!

– Podczas pracy przypomnienie sobie, że robię właśnie to co kocham!
Jak cudownie mieć taką pracę! Jak cudownie mieć Klientów, którym mogę pomóc! Jak miło mi spędzać czas z tymi ludźmi!

– Podczas jedzenia posiłków
Mniam, jakie pyszne i zdrowe zarazem! Uwielbiam kiedy nasze posiłki łączą w sobie te dwie cechy!

– Podczas smakowania ciasta zrobionego przez teściową
Pychotka! Jakie wspaniałe ciacho zrobione z miłością!

– Podczas medytacji
Ależ się cieszę, że jestem tu teraz – ze sobą, z Bogiem, z mistrzami!

Nie tylko „jestem szczęśliwa” – ja JESTEM SZCZĘŚLIWOŚCIĄ! I Ty też! :)

Nieraz podczas codziennego czasu na uduchawianie się, przypominam sobie słowa mistrza krija jogi, Paramahamsy Prajnanandy, który wyjaśnia, jaka jest natura duszy:

„Jesteśmy duszą. Natura duszy jest opisana w Upaniszadach* jako „sat-chit-ananda”. Sat oznacza wieczność, chit oznacza czystą świadomość a ananda oznacza błogostan.
Jeżeli identyfikujemy się z duszą jesteśmy stale szczęśliwi. Jeżeli wierzymy w Boga i ufamy Bogu, który jest wszędzie w każdym momencie, wtedy nie ma miejsca na strach.”

*Upaniszady w kulturze hinduskiej są mniej więcej tym samym, czym Biblia w zachodniej kulturze, to takie święte pisma.

Potem powtarzam to sobie:
Jestem sat-chit-ananda! :)
Jestem wiecznie szczęśliwą duszą!
Jestem czystą szczęśliwością!

I muszę przyznać, że później w danym dniu, gdy to robię, gdy o tym pamiętam, to czuję to wyraźniej – ta szczęśliwość jest łatwiej dostępna, tak jakby „w stałej gotowości” by się przejawić, kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja. I pomaga nabierać luzu i dystansu do tych różnych ziemskich, poważnych spraw. One są ważne, ale może zbyt się zatracamy w tych codziennych problemach? I zapominamy o tej szczęśliwości, która może być nam dostępna na co dzień, a nie tylko od święta, nie tylko w chwilach oderwania od codzienności w beztroskim czasie wakacji?
Jest naprawdę fajnie o tym pamiętać, że jesteśmy duchowymi, wiecznymi istotami – gorąco polecam! :)

Stworzeni do miłości i szczęścia

Napisałam ten artykuł, bo uważam, że jesteśmy stworzeni po to, aby wypełniać siebie i swoje życie miłością i być szczęśliwi. Chciałabym, aby nie było to takie trudne. Mam nadzieję, że choć troszkę zainspirowałam Cię do przemyśleń na temat Twojego poczucia szczęścia:

Kiedy wyraźnie czujesz się szczęśliwy(-a)?
Jak możesz to uczucie zwielokrotnić, uczynić jak najczęstszym?
Może są Twoje chwile szczęścia, rozkoszy, bycia w niebie, którymi chciał(a)byś się z nami podzielić w komentarzu?

Serdecznie zachęcam! :)

Z miłością
Joanna Stelmach