Chcę się z Tobą podzielić moimi refleksjami z ostatniego weekendu.

12-14 maja (2017 roku) to był weekend na który czekałam. Wysepka „luzu” w okresie gorących przygotowań do zakończenia podyplomowych studiów i egzaminu. Uwielbiam wszelkie, krótkie i długie podróże, więc tym milej się nastawiałam na ten czas :)

Wyjazd w piątek do Poznania, bo w sobotę uczestniczyłam w konferencji od wczesnego rana do wieczora (co mnie cieszyło, bo to też miła odmiana od codziennych czynności i ciekawa tematyka – zaburzenia odżywiania). A wieczorem do Tomka, który miał sesję mentor-coachingu we Wrocławiu. Na niedzielę planowałam trochę pracy przy komputerze w pokoju hotelowym, ale też spotkanie z dawno nie widzianą przyjaciółką Alą, i wyjście z Tomem na coś dobrego do zjedzenia.

W tym czasie zdarzały mi się myśli o tym, co mnie czeka potem – powrót do intensywnej pracy, siedzenia przed komputerem i pisania prac. Ale oddalałam te myśli od siebie.

Starałam się całkowicie skupić na bieżącej chwili. Cieszyć się tym, co właśnie trwa, co się dzieje, i z kim się dzieje. Przecież tak czekałam na ten weekend!

Miałam wrażenie, że gdybym tego nie zrobiła, mogłabym cały ten czas dosłownie „zatruć” lub może – mówiąc delikatniej – zmniejszyć intensywność odczuwanej przyjemności – przez rozmyślania i planowanie, czym się zajmę potem.

 

Joanna - wdzięczność za to co jest teraz :)

Joanna – wdzięczność za to co jest teraz

 

Mój wniosek: Można stracić radość z pięknej bieżącej chwili przez rozmyślania o przyszłości. Zdecydowanie lepiej, gdy już jest ten upragniony czas na który się tak czekało – maksymalnie się na nim skoncentrować, docenić, upajać się TĄ CHWILĄ, która przecież zaraz przeminie.

Zanurzyć się w TERAŹNIEJSZOŚCI. Być TU i TERAZ. Poczuć SZCZĘŚCIE – radość i wdzięczność za to co właśnie jest.

Tak naprawdę staram się to robić także teraz – kiedy większość dnia spędzam przy komputerze, ograniczając do minimum wszelkie inne czynności, aby wyrobić się ze wszystkim (i tak wiedzę, że bez naciągnięcia terminów się nie obejdzie). W tym też jest wielki urok, to wyjątkowy czas w moim życiu – nie sprzątam, nie gotuję (chyba, że coś na szybko, typu brokuł), nie chodzę na zakupy, nie oglądam filmów, nie chodzę na zajęcia jogi (niestety mało w ogóle wychodzę, ale staram sobie poćwiczyć lub potańczyć w domu od czasu do czasu dla rozruszania), przyjmuję jak najmniej klientów, nie spotykam się z nikim towarzysko, nawet mniej się widuję z rodzicami, co zwykle staram się pielęgnować (na szczęście rozumieją sytuację).

 

Joanna - proces twórczy

Joanna – w samym środku procesu twórczego ;)

 

To totalne ograniczenie codziennych, zwyczajnych działań. Pełna koncentracja na zadaniu, jakim jest napisanie kilku dużych prac w bardzo krótkim czasie (tak, mogłam zrobić to wcześniej, ale w normalnym trybie życia to mi się jakoś „nie mieściło” :) ) i nauczenie się na egzamin zwieńczający cztery lata nauki.

Nigdy już ten moment, z tymi wszystkimi okolicznościami, które są teraz – nie powtórzy się!
Dlatego doceniam i to, tą wyjątkową chwilę w moim życiu, dziękuję za ten czas, który właśnie jest, choć nie jest to czas wypoczynku, oj nie! :)

Tobie też tego serdecznie życzę – niezależnie od tego, co teraz doświadczasz – poczuj za to wdzięczność! Doceń tę chwilę życia, raduj się nią, odnajdź w niej przyjemność (bo zaraz już jej nie będzie)!

Joanna Stelmach