Przedstawiamy historię Bogdana, który dopiero po odejściu Ukochanej zrozumiał jak przez lata źle postępował wobec Niej. Jak swoim zachowaniem niszczył miłość aż do rozpadu związku. Bogdanowi dziękujemy za szczery email i gorąco życzymy powodzenia a Czytelnikom przedstawiamy tę opowieść o rozstaniu ku przestrodze – warto dbać o partnera, pielęgnować związek KAŻDEGO DNIA! Tak jak codziennie myjesz zęby, chodzisz od pracy, tak samo poświęcaj swój czas, energię aby zatrzymać się przy Ukochanej osobie, podziękować Jej, przytulić, pobyć razem. Wszystko blednie bez miłości. Bez miłości tracimy sens życia. Kochaj! I okazuj to!

Smutny mężczyzna po rozstaniu

Czułem się samotny do tego stopnia, że ból rozstania ściskał moje wnętrzności do utraty tchu; fot. © lms_lms

 

„Pragnę być z kobietą która dała mi ze swojego życia 15 lat. Dla niej były one na początku piękne, potem lepsze, potem gorsze, na końcu koszmar. Jak się dowiedziałem, od roku chciała ode mnie odejść, ale nie odchodziła licząc na moją zmianę. Ja byłem w tym czasie całkowicie nieświadomy, że wali mi się związek, który choć nie dawał mi szczęścia, to był dla mnie najpiękniejszym (tak, byłem jak we śnie, nie widziałem co się dzieje). Rzeczywistość była inna – brak wspólnych tematów i zainteresowań, z mojej strony ciągłe uszczypliwości i reakcja tylko wtedy gdy mogłem jej coś wypomnieć albo zwrócić uwagę, że coś jest nie tak. Często też podnosiłem głos, przerywałem jak chciała coś do mnie powiedzieć. Czas spędzałem gapiąc się w telewizor, komputer, tablet, komórkę (tragedia z tymi mediami potrafią tak człowieka zdominować) nie zauważając Basi.

Teraz po rozstaniu czuję jak była dla mnie droga i jak bardzo jej mi brakuje. Bardzo pragnę odzyskać jej miłość i żeby chciała dać nam szansę.

Po 15 latach nasz związek rozpadł się. Dowiedziałem się że osoba z którą żyłem już mnie nie kocha i nie wyobraża sobie dłużej ze mną mieszkać.

W pierwszym odruchu postanowiłem zagrać, poszukałem mieszkania i wyprowadziłem się żeby wzbudzić w niej strach, który spowoduje zmianę jej stanowiska i wpłynie na uczucia, okazało się że nic tym nie wskórałem.

Jak zrozumiałem co się stało to ogarnął mnie mrok i przerażenie, co się stało? Dlaczego? Jak ona mogła po 15 latach przestać mnie kochać? Ok jeśli przestała mnie kochać to chociaż jakieś ludzkie uczucie przyzwyczajenia współczucia jeszcze się tli w jej sercu..

Płakałem i wyłem przez około 1 tydzień, zatruwając spokój znajomym, rodzinie, oraz Basi. Rano budziłem się i płakałem z bólu, że zostałem porzucony przez najbliższą memu sercu osobę. Czułem się samotny do tego stopnia, że bol rozstania ściskał moje wnętrzności do utraty tchu.

Poszedłem do psychologa i oczywiście przez godzinę wyłem skręcając się na fotelu i wylewając morze łez. Tak doczekałem do pierwszej soboty od rozstania z Basią.

Rano zadzwoniła córka z Paryża, porozmawialiśmy dosyć długo (córka nie wiedziała) i po rozmowie zadzwoniłem do Basi – tych telefonów w sumie w sobotę wykonałem około 10 i za każdym razem miałem wielki niesmak po kontakcie, bo pragnąłem mówić tylko o powrocie a bałem się poruszać tego tematu i gadałem o wszystkim i o niczym, co skończyło się uwagą ze strony Basi że mieliśmy się nie kontaktować a ja wydzwaniam i chyba nie o to chodziło i jej to nie pomaga. Pomiędzy telefonami wyłem z rozpaczy że straciłem najwspanialszą osobę jaką spotkałem w swoim życiu. Zadzwoniłem nawet do Ośrodka Interwencji Kryzysowej, pani długo ze mną rozmawiała (ja dużo mówiłem zanosząc się płaczem, pani zadawała pytania i zachęcała mnie do wypowiedzi) na koniec zaproponowała mi wizytę w poniedziałek do psychologa w tym ośrodku. Oczywiście zgodziłem się.

Zapomniałem nadmienić, że jak się rozstawaliśmy to próbowałem umówić się z Basią żebyśmy nie rozstawali się tak do końca, tylko dali sobie miesiąc czasu na zastanowienie się nad decyzją o rozstaniu (ona myślała co najmniej o 3 miesiącach i to bez szansy na powrót).

I tak codziennie dzwoniłem lub przychodziłem do Basi, efekty i nadzieje były coraz bardziej marne. W niedzielę udało mi się nie dzwonić, ale napisałem sms (wydawało mi się że był wzniosły i powinien dotrzeć do serca Basi) jak bardzo ją skrzywdziłem przez ostatnie kilka lat i teraz mając tą wiedzę mogę wrócić i wszystko naprawić. Odzewu nie było.

W poniedziałek od rana czekałem na wizytę u psychologa, umówiony byłem na 10. Wizyta przebiegła tak jak poprzednia – rozmowa, płacz, łzy, potem spokój wewnętrzny do pierwszej myśli o Basi i od nowa płacz.

Zapisałem się do klubu fitness, poszedłem na spinning (jazda na rowerze stacjonarnym w tempie dyktowanym przez prowadzącego) – wymęczony i spocony (pot się ze mnie lał od początku do końca zajęć), w wieku 54 lat bez uprawiania sportu mam zero kondycji. Wieczorem relaks, medytacje (słucham nagrań relaksujących i medytacji na temat związków i miłości) bardzo pomagające w takich chwilach.

Wtorek od rana płacz. W pracy trochę ulgi, bo wstyd się rozklejać, zresztą nikt nie wie o moich problemach rodzinnych. Jadąc samochodem zacząłem myśleć nad rozstaniem z Basią i powiedziałem na głos „akceptuję rozstanie z Basią” kilkukrotnie to powtórzyłem. Za każdym razem ogarniał mnie większy spokój, który przerodził się w euforię, byłem szczęśliwy pozbyłem się problemu, naprawdę piękne uczucie, kochałem siebie, kochałem wszystkich, kochałem Basię, i nie ważne czy będzie ze mną czy nie, ten stan miałem już do końca dnia. Jednak w środę rano, choć do płaczu było mi daleko, to euforii nie czułem (trochę zawiedziony, bo myślałem że tak zostanie na zawsze, naprawdę cudowne uczucie). Potem praca, praca, po pracy dom, relaks, medytacje i na spinning zaspałem (medytacje na leżąco kończą się zaśnięciem), ale ze spóźnieniem udało mi się być na treningu, potem do domu (wynajęte mieszkanie) kąpiel, banan, herbata i telefon do Basi. To była długa rozmowa, bardzo spokojna (przynajmniej w moim odczuciu) i raczej brak szans na powrót. Usłyszałem, że jest jej dobrze samej, czuje duży spokój i nie kocha mnie, oraz żebym pogodził się z rozstaniem…

Analizując lata jakie byliśmy razem to aż boję się myśleć (robi mi się niedobrze jak wspominam) ile złego wyrządziłem tej kobiecie, były oczywiście chwile piękne ale to był początek naszego związku.”

 

Bogdanie, gratulujemy Ci wielkiego rozwoju, który się w Tobie dokonał pod wpływem rozstania z Basią. Niestety, czasem to właśnie bolesne doświadczenia budzą nas ze stanu nieświadomości, letargu, jak to ująłeś – życia „jak we śnie”. Teraz pracujesz nad sobą i jeśli zechcesz w przyszłości stworzyć z kimś związek, z pewnością będziesz już innym, znacznie lepszym, świadomym partnerem. Ważne abyś wybaczył sobie popełnione błędy, uczył się z nich i nie przestawał w rozwoju. Życzymy Ci szczęścia.

Dla wszystkich chcących zbadać stopień zaspokajania ważnych potrzeb w związku i porozmawiać o tym z partnerem proponujemy przeczytanie artykułu 12 kroków do satysfakcji ze związku miłosnego i wykonanie zamieszczonego tam ćwiczenia.

Poza tym na Pięknej Miłości znajdziesz cały dział poświęcony pielęgnacji związku. Zajrzyj do niego. Warto! Możliwe, że znajdziesz jakąś inspirację dla siebie, zastosujesz ją w swoim związku a Wasza miłość rozkwitnie.

Jeśli opowieść Bogdana wzbudziła w Tobie refleksje, podziel się nimi w komentarzu. Zachęcamy!

Joanna Stelmach & Tomasz Kurzydłowski