Większość związków, prędzej lub później, dopadnie kryzys małżeński. Powodów może być wiele – od powoli narastających nieporozumień, po nagłe i zaskakujące wydarzenia. Jeśli partnerzy uznają, że chcą być dalej ze sobą i starać się na rzecz wspólnej przyszłości, to powinni uważnie przyjrzeć się swojemu dotychczasowemu podejściu do partnera i związku. W sytuacji poważnego kryzysu małżeńskiego zawsze zachęcam pary do skorzystania z pomocy psychologa. Dlaczego? Ponieważ, jeśli para „po omacku” szuka rozwiązań, lub będzie nieumiejętnie testowała swoje nowe pomysły, to takie działania mogą nie być efektywne – zachowanie partnera może dalej frustrować, obiecanych nowych i lepszych perspektyw nie widać i w efekcie kryzys będzie się pogłębiał.
Rödiger Rogoll autor książeczki „Aby być sobą”(o jednej z metod psychoterapii – analizie transakcyjnej) pisze, że jeśli para postanawia zostać ze sobą, to partnerzy powinni przedyskutować i zawrzeć nowe porozumienie – w formie kontraktu małżeńskiego – aby ponownie poszukać i nadać sens swojemu małżeństwu. Proponuje rozważyć następujące tematy:
1. „Żadnego pomniejszania wartości siebie i partnera; żadnej walki o władzę, za to więcej wzajemnej tolerancji.
2. Żadnych kłamstw, żadnego ukrywania uczuć. Mów, co czujesz.
3. Nie „Prześladowca”, nie „Ofiara”, tylko równość.
4. Wyrażaj swoje życzenia.
5. Dużo radości wspólnie przeżywanej.”
Przypominają mi się podobne słowa z książki Janet G. Woititz „Lęk przed bliskością” przedstawiające ideę zdrowego związku:
1. „Mogę być sobą
2. Ty możesz być sobą
3. My możemy być sobą
4. Mogę się rozwijać
5. Ty możesz się rozwijać
6. Możemy się wspólnie rozwijać”
Uważam, że to są wspaniałe punkty do wielokrotnych, długich rozmów nie tylko dla par przeżywających kryzys w związku. Możesz skorzystać i Ty. Porozmawiaj z partnerem o tym co każdy z Was myśli o tych słowach, co czuje, a jak je przejawia w zachowaniu, czego oczekuje w danym punkcie od partnera. Takie głębokie rozważania tych punktów mają na celu przewartościowanie postawy przejawianej w małżeństwie. I sprzyjają przyjęciu zdrowej postawy!
Ja i Joanna też mamy je wypisane i dodaliśmy jeszcze:
• nie krytykuję
• nie potępiam
• i nie mam pretensji
• Ponieważ mój sposób (pomysł, argument) nie jest lepszy, mój sposób jest jednym z wielu!
Rogoll kończy swoją książeczkę cytując Fritza Perlsa (założyciela psychoterapii Gestalt). Jest to piękna wizja dobrego małżeństwa, którą propagujemy na Pięknej Miłości:
„Ja idę swoją drogą, a ty idziesz swoją drogą,
Nie po to żyję na świecie, abym czynił ci zadość,
ani ty nie jesteś po to, abyś mi zadośćuczyniła,
Ja to ja, a ty to ty.
A gdyby przyszło się nam spotkać – tak właśnie jest najpiękniej.”
Tomasz Kurzydłowski
PS. Co myślisz o takim kontrakcie małżeńskim? Proszę, napisz w komentarzu!
Bardzo trafne spostrzezenia- niestety utopijne- system , w którym zostalismy wychowani nie dopuszcza robienia czegoś dla kogos nie chcac nic w zamian- w naszej 'kulturze związkowej" kazdy musi poswiecac sie dla drugiej osoby- wychowujemy dzieci , idziemy do pracy , rezygnujemy z własnych marzen, kariery czy podrózy na rzecz np. rodziny. Zeby tak zyc , jak wyzej to opisane trzeba by było sie urodzic w jakims zakonie kontemplacyjnym , gdzie nie byłoby tesciowych, mężów ,żon ,dzieci, którzy ciagle czegos od nas oczekuja- no i trzeba miec dostatecznie duzo gotówki, bo np. ja bym chciała sie rozwijac, pójsc na studia itp.… Czytaj więcej »
Gwiazdeczko – rozumiem, że sama idea ponownego szukania sensu we wspólnym życiu, w czasie kryzysu spodobała Ci się a przynajmniej nie masz nic przeciwko, a Twoje słowa dotyczą ostatniego cytatu Perlsa? Pozwolisz Gwiazdeczko, że będę bronił słów Perlsa. Zgadzam się z Tobą, że życie w małżeństwie nie jest czarno-białe, ale takie wymieszane – powstają (i ciągle zmieniają się) różne odcienie szarości :) Jednak musimy w tym małżeństwie "układać się". Jeśli sprawy małżeńskie "puścimy na żywioł", to kołowrót: dom-praca-dzieci-małżeństwo-rodzice-teściowie pochłonie nas i nagle obudzimy się w jakiejś niefajnej sytuacji (delikatnie ujmując), zagubieni, osamotnieni, rozżaleni. Małżeństwo trzeba pielęgnować STALE. Dlatego Perls pisze o dwóch… Czytaj więcej »
Piękne. Dodam jeszcze czego też nauczyła mnie praca z Joasią, że bardzo wazne są wszelkie WSPÓLNE USTALENIA, dekrety i zasady, wtedy wiemy na co pozwalamy, do czego dążymy, co jest wazne, i możemy uczciwie, spokojnie, w zgodzie z miłością i uszanowaniem tego, że ktoś tych zasad jednak nie przyjął nie przestrzegał, mimo, że były wspólnie istalone, rozstać się bez poczucia winy i krzywdy. Piszę to z pełną świaodmością działania w mojej sytuacji :-) Miłość – związek – kryzysy – próby przetrwania… cały czas dużo o tym myślałam, pracowałam z Joasią, pracowałam nad swoim samorozwojem, rozmawiałam o tym z partnerem, róznie… Czytaj więcej »
A-nowi, właśnie tak jak piszesz – twórzmy własne dekrety, porozumienia, czytajmy wspólnie rozwojową książkę i rozmawiajmy o tym. W ten sposób budujemy naszą bliskość. To, co widzicie na zdjęciu zostało stworzone na nasze prywatne potrzeby a przy okazji postanowiliśmy to pokazać, jako przykład do wspólnych rozważań. Sposobów na PIELĘGNOWANIE MIŁOŚCI jest mnóstwo! I trzeba znaleźć na to czas! Kiedy jednak nasze drogi rozchodzą się i mimo podejmowanych prób nie możemy / nie chcemy / nie potrafimy być już razem, to warto zrobić wszystko aby godnie się rozstać. Nie twierdzę, że to jest możliwe w każdym przypadku, ale Twój przykład, A-nowi,… Czytaj więcej »
Wychodzenie z kryzysu nie zawsze oznacza pozostanie razem, a juz na pewno nie za wszelką cene. Porozumienie czasem oznacza koniecznosc pogodzenia się z tym , że jestesmy tak rózni, że dązenie do pozostania razem może okazać się wypalająca w nas miłośc i nas samych, walką. Jeśli zgodnie z traktatem z artykułu ( z którym się w pełni zgadzam ) przyjmiemy, że każdy człowiek powinien być w 100% sobą to zupełnie logicznym jest, że nie z każdym jesteśmy w stanie dzielić zycie i taki wniosek okazał się sukcesem wieńczącym mój kryzys…
A-nowi – piękne i trafne podsumowanie. Tak na chwilkę, chciałbym jeszcze napisać coś o drugiej stronie – o partnerze. Bo chyba niezbyt często jest tak, że partnerzy po licznych próbach utrzymania związku, siadają i uzgadniają, że się rozchodzą. Czy nie jest tak, że to jeden z partnerów "dojrzewa" do tej decyzji a druga strona jeszcze sie broni, nie chce puścić? I takie "przeciągnie liny" może jeszcze trochę potrwać? I to jest właśnie moment, w którym można zupełnie stracić szacunek do drugiej osoby (kłótnie, oskarżanie się). W Twoim przypadku można mówić o sukcesie (jak najbardziej tak!) a z punktu widzenia partnera to będzie… Czytaj więcej »
Wszystko to ładne i mądre, jednak mam wątpliwości…Znam wiele małżeństw, par, niekoniecznie pięknie żyjących…a jednak są razem, choć wspólne życie stanowi wieczna walka, poświęcanie się, rezygnowanie z wlasnych marzeń, pragnień…dla dobra dzieci, rodziny, z innych względów. W naszym kraju ciągle jeszcze ciężko jest być nagle samą z dziećmi, państwo nie pomaga aż tak, by przeżyć, nie oszukujmy się, czasami nawet po rozwodzie trzeba żyć pod jednym dachem… Moje wahania wiąża się z granicami takiego "bycia sobą" w związku…ile można poświęcić, dawać, by ciągle jeszcze byc szczęśliwą, "wolną", by się rozwijać? Czy to przypadkiem nie jest tak, że 1. istnieje w… Czytaj więcej »
Karolino nikt inny, tylko Ty sama możesz ocenić, na ile dając i poświęcając się dla innych robisz to z uczuciem radości, a kiedy staje się to ciążącym i niechcianym obowiązkiem. Tylko Ty możesz stwierdzić, czy w danej sytuacji dawanie to Twój wolny wybór, czy też ulegasz presji wewnętrznych lub zewnętrznych nakazów i oczekiwań. I także do Ciebie należy decyzja, czy będziesz kontynuować związek, który nie odpowiada Ci z pewnych powodów, ale za to wiążą Was inne kwestie. Co jest dla Ciebie ważne? Co najważniejsze? Czego pragniesz? Każdy Twój wybór określa Ciebie – to, jaka jesteś, jakie są Twoje wartości i Twoje preferencje! Masz do nich… Czytaj więcej »
No a ja zgadzam się z Gwiazdeczką. Zwykłe czynności życiowe, niestety konieczne, bez możliwości rezygnacji z nich, jak: praca, dojazdy z i do pracy, sen, zajmują 100% mojego czasu, a nawet i tak mam go za mało. Gdzie tu czas na kontemplację, na wspólne dekrety. Trzeba zarabiać pieniądze. Ja wiem że to takie smutne i chciałabym by było inaczej, ale ledwo znalazłam dziś czas by poczytać troszkę Piękną Miłość i tu napisać.
Katarzyno,
zwykle poświęcamy swój czas na to, co uważamy za najważniejsze, bo na wszystko się nie da.
Ktoś, kto potrzebuje i ceni pieniądze – poświęca gro swojego czasu na ich zdobywanie.
I to jest OK.
Dobrze jednak pamiętać, że równie ważne ale zaniedbane sfery w pewnym momencie mogą "upomnieć się o swoje". Na przykład – ktoś, kto się nie wysypia i nie uprawia sportu może zacząć chorować, albo ktoś, kto nie poświęcał czasu swojemu związkowi może stwierdzić, że chyli się on ku upadkowi…
Jeśli zależy nam na zdrowiu albo na związku (czy czymkolwiek innym), po prostu trzeba znaleźć czas na ich pielęgnowanie.
Tak właśnie jest Tomku! Po licznych dyskusjach, sytuacjach padają ustalenia, obietnice, tworza się dekrety – niejako zobowiązanie. Mija czas, następuje weryfikacja działań, czynów… bo o te najtrudniej. I dojrzewa decyzja, oczywiście było też przeciąganie liny, ale ! "Przecież ustaliliśMY-zobowiązaliśmy się, ja tak dłużej nie mogę, ponieważ Ty swoje… a ja swoje…I ta rozbieżność jest zbyt wielka." Dla NAS obojga życzmy szczęścia, które od dziś, każde z Nas zaczyna budować oddzielnie. Tu też nawiązanie do artykułu "Rozstania i powroty", bo u mnie dochodziło do rozstań i wyprowadzania sie, ponownego odzyskiwania zaufania, rozbudzania uczuć, stanu zakochania, ustalenia DEKRETU . Minął czas i… Czytaj więcej »
:-)
Tak jest – z im większą miłością traktujemy siebie, tym lepiej się czujemy, stajemy się zdrowi i szczęśliwi.
W takim stanie mamy mnóstwo do zaoferowania innym, rozpiera nas pozytywna energia, którą pragniemy dzielić się ze światem.
Podobnie jest też w drugą stronę – gdy szczerze i z radością dajemy coś innym – to dajemy sobie.
Jednak gdy dajemy WBREW sobie – to sobie ZABIERAMY, zaniedbujemy siebie – a wtedy słabniemy, gorzkniejemy, stajemy się coraz bardziej nieszczęśliwi. A w takim stanie o wiele mniej mamy do ofiarowania innym!
" Jednak gdybyśmy ciągle zastanawiali się, np. "nie mogę go zostawić, bo sobie nie poradzi", "co powie na to moja lub jego rodzina" itd. to oddalamy swoje szczęście… " – PORADZI SOBIE, bo w Niego wierze, nadal możemy miec kontakt i się wspierać w nowej sytuacji, a rodzina i wszyscy których nie dotyczy to bardziej niż Mnie i Jego uszanują te sytuację i decyzję,bo nie mniej niż ja chcą mojego, jego i naszeg szczęścia, jesli tylko im na to pozwolę :-) jeśli myślimy w sposób " CO INNI POWIEDZĄ" to dajemy im na to przyzwolenie i sobie usprawiedliwienie swoich decyzji… Czytaj więcej »
Myślę, że artykuł budzi kontrowersje bo w swej prostocie wydaję się być aż nierealny, w trudach codzienności to aż przytłacza, że WYSTARCZY byc sobą… Oczywiście w byciu razem trzeba iśc na kompromisy, nie można mieć wszystkiego i poświęcić wszystkiego, w danej chwili pomagam, wspieram, poświęcam się choremu – ale skoro kocham to przeciez wypływa ze mnie jako miłośc i chęc ulżenia chorobie, chęc wspólnego stawienia czoła sytuacjom na które nie mamy wpływu, a swoje marzenia , plany, ambicje mozemy spełniać w innym sprzyjającym czasie :-)
Nowy kontrakt małżeński to niesamowita sprawa-bynajmniej w naszym przypadku. Mija 3 rok od napisania go z mężem, po wizytach u Joasi z tamtego czasu. A czas nie był łatwy, bo bylismy juz po rozwodzie. Teraz nieustannie i dumnie wisi w sypialni, jest pośrednikiem podczas tworzenia kompromisów. Pomimo nawału obowiazków, życia w mieszkaniu jak w hotelu, nic nie było ważniejsze niż wizyty na terapii, wspólny czas, wydane pieniądze na próby posklejania siebie i związku….Nam się udało. Wysiłek zaprocentował, a życie przewartościowało.
Serdecznie pozdrawiam.
Dużo siły dla wątpiących w sukces…..:)
Gorfanko!
Bardzo się cieszę z Waszego sukcesu!
Miło wiedzieć, że nowy kontrakt małżeński w dużym stopniu się do tego przyczynił!
Jakże cenne jest, gdy swoimi doświadczeniami dzielą się osoby i pary, które zwycięsko przeszły przez kryzys! Wielkie dzięki za komentarze!
Mam ogromną nadzieję, że doda to otuchy i motywacji do pracy nad sobą i związkiem tym wszystkim, którzy nie są zadowoleni z jego obecnego stanu!
Witam ponownie wszystkich dyskutujacych- jakze miło podyskutowac na poziomie zdala od niecenzuralnych i pustych oszczerstw czy wyzwisk jak na wielu stronach/forach w internecie. Chcałabym powrócic do kwestii bycia soba w 100% w związku, jak to mówi kontrakt. Mysle ,ze od momentu wstapienia w zwiazek przestaje sie byc soba w 100% procentach, dlaczego? Poniewaz zmienia sie sposób naszego zycia, myslenia i zmianiaja sie poprzez to nasze priorytety i wartości. To tak jakbyśmy chcieli powiedziec ,że np. jajko i maka połaczone i zmieszane ze soba nadal pozostają "soba" mimo iz w gruncie rzeczy staly sie ciastem ( oczywiscie w wersji uproszczonej). Tak… Czytaj więcej »
Twoja wypowiedź jest najbliżasz memu sercu. W związku nie ma mnie i Ciebie – jesteśmy MY. Jest nasza rodzina, nasze dzieci, nasze problemy, nasze sprawy, itd. Jeśli Tobie to nie przeszkadza – wyskoczę z kolegami na piwo lub na kajaki, jeśli przeszkadza, to postaram się namówić Ciebie na coś co pozwoli nam zaspokoić nasze potrzeby, oczekiwania, a jeśli i to nie będzie możliwe, wtedy poproszę Ciebie o zrozumienie i zrobię to co potrzebuję zrobić lub zrezygniuję jeśli dla Ciebie będzie to zbyt trudne do przyjęcia i zaakceptowania. Uważam, że poszukiwanie szczęścia i jednocześnie zaprzepaszczanie przez to szczęścia innych jest szukaniem… Czytaj więcej »
Nadal zgadzam się w pełnie z dekretem! :-) TA dyskusja jest piękna, bardzo interesująca i inspirująca do rozważań. Jednak spotkałam wiele par zgodnych, spełnionych, żyjących rodzinnie i pracujących… udany związek to nie taki w którym jaknajwięcej czasu spędzamy razem poświęcając się, poza tym same przysługi, poświęcenia, pomoc, nie wykluczają czasu dla siebie i spełniania siebie… to wszystko jest częścią życia… czy nie będąc w związku nie pomagamy czasem rodzicom, przyjaciołom… poza tym , to działa w dwie strony, Nam tez ta druga strona pomaga… Przykładów jest wokól mnóstwo, ale zalezy co chcemy zobaczyć… Moja przyjacióka studiuje, pracuje, ma dziecko, godzi… Czytaj więcej »
To nie jest tak, że sami jestesmy soba, a w związku juz nie… faktem jest ze człowiek róznie sie odnajduje w róznych sytuacjach, zmienia sie uczy rozwija, ciągły proces … Ale dopóki nie udaje jest w 100% sobą… to nie ktoś nas ogranicza, tylko nasze myślenie, ze powinnismy się podporządkować… i wtedy ulegamy – NIe jestesmy sobą! i narzekamy ze sie poświęcamy i nie jest to docenione. Obowiązki domowe można dzielić, a jeśli bierzemy wszystko na siebie to juz obszar do pracy :-) Pracuję świadcząc usługi, co wymaga kontaktu z klientami w domu, poznaje blizej pray m ałżeństwa, obserwuje jak… Czytaj więcej »
A co do organizacji, na pewno nie jest łatwa, ale tez mozna nauczyć się jaknajbardziej optymalnego zarządzania czasem, i wybrać najważniejsze obowiązki, i przyjemności , które najbardziej nam służą, bo skoro tak duża część społeczeństwa nie ma czasu na Dekrety, rozmowy o rozwoju związku, to skąd tak duże oglądalnośc programó rozrywkowych i seriali ? :-) a może czasem to nie brak czasu, a brak odwagi by się z tym zmierzyć…? :-) jadac samochodem można słuchać audiobooków, lub rozmawiać z partnerem przez zestaw słuchawkowy, ja np. w autobusie pochłaniam ksiązki :-)
Moim zdaniem ludzie bardzo często zakładają, że aby być w związku i utrzymać go, trzeba się dostosowywać, naginać, w lot wychwytywać potrzeby drugiej strony i spełniać je, nawet wbrew sobie…niestety, takie podejście sprawia, że stajemy się uzależnieni od partnera, że obsesyjnie się na nim koncentrujemy, nieustannie wypełnia nam nasze myśli, nasze plany… i gdzieś w trakcie tego procesu gubimy siebie. Już nie wiemy, kim jesteśmy, co jest dla nas ważne, czego pragniemy, co lubimy a co nie. A gdyby przyjąć założenie, że jesteśmy w związku nie po to, by się poświęcać i zmieniać dla drugiej osoby oraz wymagać… Czytaj więcej »
Utopijne jest: "Mój sposób nie jest lepszy. Mój sposób jest jednym z wielu." bo czasem czyjeś sposoby są lepsze i czy trzeba, tak jak dziecku, pozwolić najpierw popełnić wiele błędów żeby ta osoba sama, w ramach długotrwałego procesu, a może nigdy, mogła dojść do efektywniejszezgo działania związku jako całości i mniejszych skutków ubocznych? No, chyba że ta osoba ma jakies kompleksy (np. dotyczące obawy o krytykę: "przeciez nie jestem głupia"?) to wtedy należy zająć się kompleksami a dać lepszym sposobom szanse zwiększać efektywność. Bezdyskusyjnie zawsze można wybrać lepszy spsób przedstawiania "mojego sposóbu". "Lepszy sposób" musi tez być kompleksowo i wielostronnie przemyślany i MERYTORYCZNIE… Czytaj więcej »
Moim zdaniem to nie jest utopijne. To jedno z założeń osób pielęgnujących postawę asertywną, które chcą cenić i szanować innych tak jak siebie, unikając popadania w postawę wyższości. Według mnie zakodowanie sobie tego twierdzenia chroni nas przed narzucaniem innym ludziom własnej woli czy sposobu bycia – własnego sposobu myślenia, odczuwania czy działania. A przecież każdy z nas jest inny, i robienie czegoś na różne sposoby urozmaica nasz świat!
A Wy co o tym myślicie?
Mysle rowniez ze dla mnie tak naprawde nie sa najwazniejsze pieniadze i kariera ale mam dosc jasny oglad tego jak chcialabym by wygladal moj dom-otoz powinno byc tam cieplo przytulnie,powinni ludzie lubic razem jesc posilki,obcowac z przyroda,wspolnie zwiedzac swiat,lubic dyskutowac,fajnie by bylo gdyby byli oczytani.Szacunek,wolnosc,dobre serce,wrazliwosc to sa wartosci nie przemijajace ktore warto pielegnowac w relacji.Nie staralam sie nkomu robic falszywej nadziei jesli ktos tak odbiera przepraszam.Tomku powinniscie ze swoja dziewczyna jak najczesciej wracac do peknych chwil i to samo doradzam Andrzejowi.Mom zdaniem to mezczyzna wybiera partnerke a nie odwrotnie bo mezczyzni sa stworzene do adorowania zdobywania i szanowania swych… Czytaj więcej »