Zawartość:
Polska społeczność kolejkowa
Moja mama, gdy chodzi do lekarza, lubi być przyjęta jako jedna z pierwszych pacjentek. Aby tak było musi wstać rano i przed 7.00 stanąć w kolejce do rejestracji. Ale przed przychodnią, ponieważ otwierają dopiero o 8.00 (!)
Pewnego razu była tak chora, że postanowiłem sam zapisać mamę do lekarza. Pomyślałem – zadzwonię i zarejestruję Ją, ale Ona wolała, abym poszedł rano do rejestracji i Ją zapisał osobiście. Tłumaczyła, że mogę się nie dodzwonić, a jak się dodzwonię to będzie na końcu listy, itd.
No dobrze – pomyślałem – jednocześnie czując pewien dyskomfort, ponieważ gdybym dalej argumentował za telefonowaniem, to z dużym prawdopodobieństwem mógłbym przyjąć, że mama wtedy sama pójdzie rano zarejestrować się. A tego wolałem nie ryzykować, bo w Jej stanie, czekanie w zimie ponad godzinę aż otworzą przychodnię, nie skończyłoby się dobrze (był to styczeń).
Ok. Poszedłem rano, przed 7.00. Kolejka już była! Dominowali Panowie w średnim i starszym wieku. Na szczęście nie było mrozu, tylko tak jakoś koło 3-5 stopni, więc czekający dyskutowali i truchtali w miejscu.
Totalne narzekanie?!
Stojąc tak w tej grupie, chcąc nie chcąc, słyszałem rozmowy. Zebrali się razem i jeden przez drugiego NARZEKALI. Ale tak totalnie. W pewnym momencie nawet pobudziło to moją ciekawość, bo zastanowiłem się – a na jaki temat NIE BĘDĄ NARZEKAĆ?!
Bo ponarzekali o prawie wszystkim! Dostało się politykom z prawa i lewa, obgadali katastrofę smoleńską, różne rodzaje podatków i płatności, bogactwo księży, lekarzy oraz koszty ich usług, no i oczywiście o pieniądzach, itp., itd.
Narzekali i NIC nie chwalili! Może nie zdążyli, bo po godzinie otworzono drzwi i z zewnątrz można było wejść do przychodni i … stanąć w nowej kolejce, aby dokonać rejestracji ;)
Polska norma negatywności
Polska norma negatywności to określenie funkcjonujące w psychologii, dotyczące naszego myślenia o świecie społecznym. Nakazuje „nie ufać ludziom i widzieć w nich liczne przywary, porządek społeczny postrzegać jako niesprawiedliwy i krzywdzący, samego siebie zaś – jako ofiarę owych złych ludzi i instytucji społecznych” (Wojciszke i Baryła, 2005).
W „mojej” kolejce, przede wszystkim narzekano na głupotę innych i ich pazerność.
Dobre strony narzekania?
Chociaż narzekanie spostrzegane jest jako destruktywne, coś niewłaściwego, to może mieć swoje dobry strony, np. funkcję oczyszczenia się i poprawienia sobie nastroju (np. Doliński, 2005). Tutaj dane są sprzeczne, ponieważ według innych badaczy, narzekanie może czasami jeszcze bardziej pogorszyć nastrój (np. Wojciszke i Baryła, 2005). Może raczej chodzi o taki kontekst sytuacji, w której sobie ponarzekamy w grupie a przez to jest nam raźniej – nawiązujemy w ten sposób kontakt i podtrzymujemy więzi.
Po prostu Polacy tak mają :)
Tak tu narzekam, że inni narzekali :) Sam też nie jestem od tego wolny! Nie mam w domu telewizora, ale przeglądam portale internetowe i smuci mnie to, że w nich jest taka pogoń za złą, straszącą informacją – aby tylko upchnąć sensacyjny nagłówek. Myślę, że w telewizji jest podobnie.
Zobacz przykładowy, pierwszy lepszy screen jaki zrobiłem jakiś czas temu:
Kolejną dobrą stroną narzekania jest to, że może uda się w ten sposób coś zmienić. Ostatnio połączyły się telewizja n i Cyfry+. Klienci są niezadowoleni z nowej, cenowej oferty i wyraz temu dali m.in. skarżąc się mediom i na Facebooku. Zrobił się taki szum, że prezes nowej platformy zaprosił założyciela Facebookowej strony Anty nC+ do rozmowy, przeproszono też Użytkowników!
Można dokonać zmian!
Eksperyment Sherifa i konformizm informacyjny
Zaobserwowałem także inne ciekawe zjawisko w „mojej” społeczności kolejkowej. W trakcie dyskusji, licytowaniu się w narzekaniu, kiedy przez dłuższą chwilę „obsmarowywali” jeden temat i większość się wypowiedziała, to stawała się rzecz dziwna. Nawet jeśli na początku danego tematu istniały jakieś różnice w poglądach, to na zakończeniu dyskusji o danym temacie, nagle okazywało się, że uśrednili wnioski do w miarę spójnego stanowiska. Nikt się wtedy nie wyróżniał. Mieli wspólne zdanie! A jak już to zrobili, to przechodzili do kolejnego tematu!
Przypomina to słynne badanie nad wpływem (konformizmem) informacyjnym Muzafera Sherifa (z roku 1935). Wikipedia definiuje konformizm informacyjny w następujący sposób: „W sytuacji braku odpowiedniej ilości obiektywnych informacji, człowiek obserwuje zachowania innych ludzi i traktuje je jako wskazówki co do tego, w jaki sposób sam powinien zachowywać się, myśleć, postępować, co prowadzi do ujednolicenia zachowań w grupie”.
Sherif wykorzystał do swojego badania efekt autokinetyczny, którego wszyscy doświadczają, choć w różnym stopniu. Polega on na tym, że kiedy w ciemności będziesz patrzeć w nieruchome światełko, to po pewnym czasie dostrzeżesz jego ruch. Oczywiście ruch pozorny. Związane jest to z funkcjonowaniem oka.
I teraz wyobraź sobie, że jesteś uczestnikiem takiego badania nad spostrzeganiem.
W pierwszym dniu badacz zaprasza Cię do ciemnego pokoju, pojawia się światełko i je obserwujesz. Po pewnym czasie widzisz jego ruch (pozorny). Twoim zadaniem jest ocena kierunku i wielkości ruchu (w jaką stronę i ile przebył punkt). OK, proste. Powiedziałaś, i wychodzisz z pokoju.
Na drugi dzień znowu wchodzisz do ciemnego pokoju, ale tym razem są tam jeszcze dwie osoby i każde z was ma głośnio powiedzieć swoją ocenę kierunku i wielkości ruchu. OK. Powiedziałaś, i wychodzisz z pokoju.
Na trzeci i czwarty dzień to samo.
Co się wydarzyło?
Spójrz na wykres. W 1 dniu (kiedy sama byłaś w ciemnym pokoju) – zaznaczonym czerwoną strzałką –Twoje obserwacje różniły się od obserwacji dwóch innych osób (byliście badani osobno).

fot. 2012books.lardbucket.org/books/principles-of-social-psychology/section_10_01.html
W 2 dniu byliście razem w ciemnym pokoju. Wasze odpowiedzi zbliżyły się do siebie. W 3 dniu były jeszcze bliższe a w 4 dniu mieliście podobne zdanie – pozorny (!) ruch widzieliście w podobnym kierunku i światełko przebyło podobną odległość!
Niesamowite! Uśredniliście swoje oceny i jesteście zgodni!
Tak działa konformizm informacyjny, szczególnie w przypadku nowych, niejednoznacznych, bądź trudnych wyzwań, kiedy nie mamy wyrobionego poglądu a chcemy upewnić się co do swoich obserwacji, przemyśleń i dlatego konsultujemy się, wymieniamy poglądami z innymi.
Eksperyment Ascha i konformizm normatywny
Ale panowie w kolejce byli dobrze zaznajomieni z tematem, może nie byli zbyt pewni, ale mieli jakieś swoje zdanie. Czy coś jeszcze mogło zadziałać?
Oprócz informacyjnego wpływu społecznego jest jeszcze wpływ normatywny, który polega na tym, że potrzebujemy społecznej akceptacji i aprobaty – aby to osiągnąć „podążamy” za grupą (Wren, 2005).
Klasycznym eksperymentem ilustrującym ten rodzaj wpływu społecznego jest seria badań Salomona Ascha (przeprowadzanych od 1951 roku). Chodziło o to, że uczestnik badania miał ocenić podobieństwo długości linii.
Załóżmy, że to Ty jesteś uczestnikiem tego badania. Wchodzisz do pokoju, gdzie już czeka na badanie kilku innych ochotników. Naprzeciw waszej grupy stoi pan i pokazuje dwie tablice. Na jednej znajduje się odcinek wzorcowy a na drugiej trzy odcinki. Które są takie same jak ten z tablicy wzorcowej? – pyta.
Bardzo proste zadanie!

fot. Wikipedia
Osoby z Twojej grupy po kolei odpowiadają. Ale odpowiadają inaczej, niż Ty myślisz. Np. mówią, że do wzorcowego odcinka podobny jest odcinek A, tymczasem Ty wyraźnie przecież widzisz, że to odcinek C jest podobny! Jednak każda z poprzedzających Cię osób po kolei odpowiada, że A.
W pewnym momencie przychodzi kolej na Ciebie. I nagle masz wewnętrzny dylemat – czy zgodzić się z wypowiedziami wcześniejszymi, czy też nie?! Może teraz łatwo jest udzielić Ci odpowiedzi, ale kiedy będziesz w grupie i sześć osób przed Tobą ma inne zdanie, niż Ty, to dzieją się różne rzeczy. Związane jest to z wpływem grupy i tym tematem zajmuje się psychologia społeczna.
Niestety nie wiedziałaś, że wszyscy w grupie, oprócz Ciebie, byli pomocnikami eksperymentatora. Chcieli zbadać ile razy się sprzeciwisz grupie.
W prawdziwym badaniu raz w badanych zwyciężała chęć pozostania zgodnym z grupą, raz nie. Badani wiedzieli, że coś jest nie tak z tą długością, ale czasami zdecydowali się mówić tak jak grupa. Czyli to, co myślimy, nie zawsze przekłada się na to co mówimy, czy robimy. Chociaż rzadko, to jednak badany przejmował opinię większości, ale uwaga – to, że podzielał ją jawnie – podporządkował się grupie, nie oznacza, że się z nimi zgadzał.
Badany poddawany był 12 próbom – 12 razy zmieniano długość odcinków. 76% badanych uległo przynajmniej raz w jednej z 12 prób.
To było badanie w laboratorium, ale w życiu zastanów się, ile razy sama uległaś takiemu naciskowi grupy – z różnych powodów – a bo nie chciało Ci się tłumaczyć dlaczego masz inne zdanie, a bo co inni o Tobie pomyślą, nie chciałaś się wyłamywać, itp.
Znasz taką sytuację ze szkoły, uczelni kiedy wykładowca pyta pod koniec zajęć, czy coś należy dodatkowo wyjaśnić, czy coś jest niejasnego? Przeważnie jest cisza :) Wiele osób ma problem, ma pytania w głowie, bo najnormalniej w świecie nie zrozumiała, ale … cisza :)
Takie to procesy mogły zachodzić w mojej małej społeczności kolejkowej, gdzie inni traktowani są jako wskazówka poprawności sądów (badanie Sharifa, wpływ informacyjny) oraz umożliwiają zyskanie akceptacji (badanie Ascha, wpływ normatywny).
Polaku, nie marudź
„Polaku, nie marudź” to tytuł inspirującej rozmowy z psychologiem społecznym Philipem Zimbardo (Gazeta Wyborcza, 2012). Zimbardo mówi o naszych polskich trudnych doświadczeniach, ale jednak pomimo nich zawsze można znaleźć pozytywy w przyszłości. Przestrzega jednocześnie –
Ale jeśli wnosisz do teraźniejszości tylko złe wspomnienia, stajesz się ich zakładnikiem i burzysz równowagę między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Według Zimbardo PESYMIZM JEST WROGIEM ZMIANY.
Rozwijaj zatem optymistyczny pogląd na siebie i świat. Ulepszy to nie tylko relacje z innymi członkami naszej społeczności, zmniejszy polaryzację wywołaną przez polityków, ale także podniesie jakość intymnego związku z Ukochaną osobą. O tej dobroczynnej roli optymizmu wkrótce napiszę więcej.
Tomasz Kurzydłowski
PS. Pisałem o tym, że interesowało mnie na jaki temat, moi towarzysze od kolejki, nie będą narzekać. I wtedy znalazłem to coś. Wiesz co to było?
Nie narzekali…
… na żony i dzieci!
Ta obserwacja jest zbieżna z polskimi badaniami, z których wynika, że jesteśmy zadowoleni z dzieci, współmałżonków i z relacji z najbliższą rodziną, natomiast powody do narzekania widzimy w sprawach publicznych! (Czapiński i Panek, 2004; za: Wojciszke i Baryła, 2005)
Bardzo fajny artykuł, czytało się z przyjemnością. Na pewno ciekawsze są artykuły, w których przedstawiane są właśnie takie, inspirujące do przemyśleń, przykłady czy eksperymenty :)
Dziękuję Michale. Te eksperymenty należą do tych znaczących w psychologii. Czasami będę opisywał takie eksperymenty, które mają związek z relacjami z innymi. Pozdrawiam!
Patrząc na ludzi żyjących a Afryce, czy też żyjących w średniowieczu , mimo tego,że za większość usług medycznych płacę z własnej kieszeni, cieszę się,że mogę skorzystać z usług np. medycznych, prawdą jest,że nie dla wszystkich dzieci czy ludzi dorosłych ratunek dojedzie na czas,a człowiek mimo wszystko płaci skladki,wcale nie małe to jednak cieszy mnie fakt,że mam jednak łatwiej niż wielu innych ludzi.Nie fajnie odczuwać jest ból zęba albo patrzeć jak ktoś inny się męczy.Narzekanie to może byc także jakiś bodziec do zmian, w życiu prytwatnym lub też społeczno-ekonomicznym.Bez narzekania murzyni nie byli by wolni, bo jednak znalazł się człowiek, który dostrzegając bezsilność… Czytaj więcej »
Zen, dziękuję Ci za komentarz. Podpisuję się pod tym, co napisałaś! Masz rację, że w porównaniu do innych, biedniejszych krajów, to mamy całkiem dobrze. A porównując w górę – powinno mobilizować nas do zwięszania standardów np. opieki zdrowotnej, obsługi w urzędach :) Ja przyjmuję, że narzekanie może być taką formą integrującą ludzi, którzy spotkali się, tak jak w moim wpisie – w kolejce do przychodni. Jednak, w kontaktach osobistych, za dużo narzekania sprawia, że pogorsza się nastrój. Miałem kiedyś znajomą, która ciągle narzekała (fakt, że nie miała łatwo w życiu). Jednak, mimo, że znałem Jej sytuację, to narzekanie mnie męczyło – fizycznie i… Czytaj więcej »
Tak, z pewnością narzekanie wśród przyjaciół czy znajomych bywa czasem zbyt niezdrowe, ale co zrobić gdy ktoś nie ma innych tematów? Odrzucić często po wielu latach nie jest łatwe, byłoby raczej przykre, człowiek jest jaki jest :)) , tak bynajmniej ja podchodzę do sprawy, wychowując się w społeczeństwie w którym mówiło się tylko o problemach, calkiem nieświadomie człowiek się z tym zżywa. Obserwując otoczenie zauważa się ludzi smutnych, większość ma problemy finansowe, niestety…im się już nic nie chce…bo niby jak sadzić marchew kiedy nie ma żyznej ziemi.Klimat zaczyna "się sypać" , co większość ludzi też zauważa, przez co nie wszyscy… Czytaj więcej »
Witam,to prawda narzekanie to nasza cecha narodowa.Jestem osobą aktywną zawodowao i tak obserwuję w pracy moje koleżanki wszystkie narzekamy.Myslę nawet,że osoby,które nie narzekają są pogodne budzą "podejrzenia" bardziej dociekliwych.Chwalą się na pewno kłamią ogólnie jest z nimi coś nie tak.Ja osobiście staram się nie narzekać.Uczmy się cieszyć każdym dniem,chwilą.Optymizm buduje.Pozdrawiam
Barbaro,
Podobają mi się Twoje ostatnie zdania. Właśnie zastanawiam się nad stworzeniem warsztatu o zmianie spostrzegania siebie, innych ludzi, świata ku bardziej optymistycznemu. Pesymizm jest powiązany z poczuciem beznadziejności i depresją. Marzy mi się choć trochę pomóc innym osobom zmienić perspektywę na tę pozytywną… Wtedy wzrasta samoakceptacja, poczucie własnej wartości, poczucie własnej skuteczności, satysfakcja ze związku romantycznego.
Ale czy byliby chętni na taki warsztat? :)
Amway. Jestem optymistą, wierzę w siebie więc sprzedam pani szampon za 300 zł
Ciekawa opcja na warsztat ! :-) Nauka pozytywnego postrzegania siebie i świata
Inne narodowości zauważają naszą skłonność do narzekania. Oto wypowiedź obcokrajowca:
„W Polakach irytuje mnie skłonność do narzekania i niedoceniania tego, co się ma. Dziurawe drogi? Przejedźcie się zatem trasą Lwów – Tarnopol. Komunizm? Jeszcze w 1990 roku moi rodzice musieli mnie chrzcić po kryjomu, nocą, na pewnej zapadłej wsi, podczas gdy wy niemal przez cały okres trwania PRL-u mogliście chodzić swobodnie do kościoła. Korupcja? Gdy chciałam podjąć studia w Kamieńcu Podolskim, kazano mi zapłacić 5 tysięcy dolarów.” (źródło: Gazeta Wyborcza)
Narzekamy, bo zawsze mogłoby być lepiej, prawda? ;)