Najważniejszym procesem wyciszającym Wewnętrznego Krytyka jest rozwijanie bezwarunkowej miłości do siebie. Zanurz go we współczującej przestrzeni Twojego Serca!

Jakiś czas temu mój mąż Tomasz Kurzydłowski poprowadził warsztat z cyklu Relaksacje i Medytacje pt. „Akceptacja, Samowspółczucie i ukojenie Wewnętrznego Krytyka”. Wzięłam w nim udział jako organizatorka i jako uczestniczka ;) Moje odkrycia poczynione podczas tego warsztatu są na tyle ciekawe, że postanowiłam się z Tobą nimi podzielić.

 

Asia uśmiechnięta i szczęśliwa

Miłość bezwarunkowa jest prawdziwie boska, ale z całą pewnością osiągalna dla nas wszystkich! Dla Ciebie także! :)

 

Wizualizacja Bezpiecznego Miejsca

Pierwszym ćwiczeniem na warsztacie było stworzenie w wyobraźni swojego refugium – bezpiecznego miejsca. Już kiedyś robiłam to ćwiczenie – raz był to las, była też chmurka na niebie :) Tym razem w pierwszej chwili poczułam ochotę na tropikalną plażę, ale zupełnie nie szło mi jej wizualizowanie. Umysł sam powędrował w inną stronę – znalazłam się w ogrodzie mojego Wujka. Wcześniej był to ogród Babci i Dziadka, kiedy jeszcze żyli. Odkąd pamiętam jeździłam z Mamą do jej rodziców i rodzeństwa. Teraz, choć już w okrojonym składzie, dom wujka jest miejscem spotkań naszej rodziny.

Zdziwiło mnie to, że mój umysł wybrał ten ogród jako refugium, bo jest niewielki, nieszczególnie piękny, zaraz przy garażach i szkole. Naprawdę nic specjalnego! Ale to nie samo miejsce, ale emocje z nim związane są tu najważniejsze. Oczywiście skrawek zieleni zawsze cenię, ale przede wszystkim chodziło o ludzi, których nierozerwalnie kojarzę z tym miejscem. Ludzi, których kocham, i którzy wiem, że mnie kochają (choć niewylewnie) oraz radość, spokój i bezpieczeństwo odczuwane w ich obecności.

Spotkanie z Wewnętrznym Krytykiem

W kolejnym ćwiczeniu to refugium nabrało jeszcze większego znaczenia! Mieliśmy spotkać się ze swoim Wewnętrznym Krytykiem – przywołać co i jak do nas mówi w różnych sytuacjach, zwizualizować go w jakiejś postaci, nazwać i wykonać jeszcze parę rzeczy, po czym znowu znaleźć się w bezpiecznym miejscu.

Nie przyszła mi do głowy żadna sytuacja z przeszłości, w której bym siebie jakoś nieprzyjemnie skrytykowała. Na przestrzeni wielu lat rozwijania miłości do siebie i świata, doszłam do etapu, że nie reaguję surową samokrytyką, lecz od razu, w trudnej dla mnie sytuacji, automatycznie reaguję miłością i wsparciem. W bardziej odległej przeszłości zdarzało mi się odzywać do siebie krytycznie, ale podczas tego ćwiczenia nic istotnego mi się z mroków pamięci nie wyłoniło.

Natomiast mój Wewnętrzny Krytyk zjawił się jako bardzo malutka istotka, taki „Tomcio Paluch”, tylko że nawet mniejszy od palucha, raczej wielkości mrówki, jakiegoś robaczka :) Nazwałam go pieszczotliwie Zgredkiem :) Zobaczyłam go w przestrzeni mojego serca wypełnionego promiennym światłem – miłością :) Pływał w niej sobie spokojny, uśmiechnięty i milczący! :) Tak jakby miał wszystko czego potrzebuje i nie musiał nic mówić, nic robić. Jakby był w błogostanie! :) To z pewnością miłość działała na niego tak wyciszająco :) Zakładam, że to może być jedna z możliwych manifestacji już Ukojonego Wewnętrznego Krytyka! W końcu nic tak nie uzdrawia i koi jak miłość! Wszystko się zgadza! :)

Wychowanie pozbawione surowego krytycyzmu

Po tej części ćwiczenia, gdy znowu podążając za poleceniem Tomka znalazłam się w refugium, dokonałam odkrycia, w jaki sposób zwizualizowany dziś ogród i moja rodzina łączą się tematycznie z Wewnętrznym Krytykiem. Otóż nie przypominam sobie, bym była jakoś dotkliwie krytykowana przez członków rodziny! Pouczana – jak mam coś zrobić – to tak, ale też chyba nieczęsto, i raczej w spokojny sposób. Dziś jasno to widzę, że z nimi mogłam być po prostu sobą – mogłam ubierać się jak chcę, robić co chcę, spotykać się z kim chcę. Miałam bardzo dużo wolności. (Prawdopodobnie było to mocno związane z tym, że byłam spokojnym dzieckiem i nie sprawiałam kłopotów wychowawczych, w przeciwieństwie do mojego starszego brata, na którym w związku z tym była skupiona uwaga rodziców.) Te warunki sprawiły, że mój Zgredek po prostu nie był „karmiony” – nie miał szans wyrosnąć na dorodny, domagający się ciągłej uwagi, hałaśliwy okaz :) Wychowanie pozbawione surowego krytycyzmu uniemożliwiło rozwój destrukcyjnego Wewnętrznego Krytyka.

Co jakiś czas w życiu z wdzięcznością uświadamiam sobie to dobro, które otrzymałam w mojej rodzinie. Także podczas tego ćwiczenia zapłakałam ze wzruszenia, ponownie to sobie uświadamiając. Dostrzegłam także nieprzypadkowość i doskonałość wizji podsuwanych mi na warsztacie przez mój umysł. Dwa niezależne ćwiczenia połączyły się dla mnie w całość, znalazły wspólny mianownik.

To, że mój Wewnętrzny Krytyk pływa dzisiaj w błogim stanie w wypełnionej miłością przestrzeni mojego serca, ma swoje korzenie w moich rodzinnych doświadczeniach. Choć dzisiejsze refugium tak mnie początkowo zaskoczyło – ma to sens! Spotkanie członków rodziny w ogrodzie jest dla mnie symbolem tego, co dobrego i bezpiecznego z ich strony doświadczyłam. Dopiero jednak po kolejnym ćwiczeniu zrozumiałam, że kwintesencją tego był właśnie brak krytyki z ich strony i akceptacja tego jaka jestem! Uwielbiam kiedy tak wszystko się ze sobą cudownie łączy! :)

Praca nad sobą ma decydujący wpływ

Oczywiście, jak już wcześniej pisałam, wiele pracowałam nad rozwinięciem bezwarunkowej miłości do siebie. I duża w tym moja zasługa, że teraz jest tak, jak jest. Jednak brak krytyki wobec mnie ze strony najbliższej rodziny na pewno mój rozwój przyspieszył czy ułatwił tzn. wystartowałam już z niezłego miejsca. Widocznie miałam dobrą karmę :) która, w co wierzę, też jest efektem mojej pracy nad sobą w poprzednich wcieleniach, więc „nie spadło mi to samo z nieba”.

Miłość bezwarunkowa dostępna dla każdego

Chcę byś wiedział(a), że nawet jeżeli Twój start w tym życiu był inny, znacznie trudniejszy – może z surową krytyką, poniżaniem, przemocą – choć masz dłuższą drogę do przejścia, Ty też możesz dotrzeć do tego stanu, gdy Twój Wewnętrzny Krytyk będzie zupełnie nieszkodliwy i ukojony dzięki zanurzeniu go w oceanie bezgranicznej, bezwarunkowej miłości.

Każdy może siebie pokochać! Prawdziwa miłość jest bezwarunkowa! Nie musisz spełniać żadnych warunków, dorastać do swoich lub cudzych wymagań i oczekiwań, by móc siebie pokochać! Miłość bezwarunkowa JEST ZAWSZE, niezależnie od popełnionych błędów, wad, niedoskonałości. Taka miłość jest prawdziwie boska, ale z całą pewnością osiągalna dla nas wszystkich! Dla Ciebie także!

 

W drugiej części tego artykułu opiszę krótko moją drogę ku miłości bezwarunkowej – do siebie i do innych. Także to, jak cały czas staram się nad nią pracować. Mam nadzieję, że będzie to zachęta dla Ciebie, by też podążać w tym cudownym kierunku! :)

Rozwijanie podejścia pełnego miłości do siebie i innych w obliczu napotykanych problemów, jest też częścią naszego najnowszego warsztatu „Jak radzić sobie z życiowymi problemami?”, który odbędzie się już 23.11.2019
Zapraszam serdecznie, jeżeli ten temat jest Ci bliski!

> info o warsztacie w Jeleniej Górze na fb
> info o warsztacie na naszej stronie

Z miłością :)
Joanna Stelmach

> część druga: Ukojenie Wewnętrznego Krytyka Bezwarunkową Miłością 2/2