Twoje wybory kształtują Twój los. Jednak, nie da się w pełni kontrolować siebie i otoczenia. W decyzji, którą drogą pójdziesz (w ciągu życia dokonujemy tego wyboru wielokrotnie) biorą udział czynniki świadome i nieświadome. Ponadto wybór umiejscowiony jest w jakimś kontekście a czasami pojawiają się także sytuacje, których w żaden sposób nie możemy przewidzieć, wytłumaczyć, ani nad nimi zapanować.

Jednym z takich momentów, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć jest moment śmierci (pomijam samobójstwo). Śmierć może przyjść w każdym momencie, obojętnie czy przebywamy w wydawałoby się bezpiecznym domu czy gdzieś na zewnątrz. Psychika ludzka radzi sobie z lękiem przed nieuchronną śmiercią, poprzez różne mechanizmy np. polepszanie samopoczucia, poszukiwanie bliskości, wiarę.

Nie tylko w chwilach zagrożenia, bliskości śmierci doświadczamy sytuacji granicznych. Mogą to być głębokie, osobiste przeżycia, które wstrząsają nami i prowadzą do przemiany. Ja sam kilka razy doświadczyłem dotknięcia Nieznanego (lubię to określenie) i to są to takie chwile, które mocno wryły się w pamięć. Niektóre są tak znaczące, że zmieniły moje życie…

Dziwne, niewytłumaczalne zjawiska i wydarzenia będziemy opisywali na Pięknej Miłości. To też jest część naszego życia. I część umierania. Skłania do chwili zadumy nad własną Drogą…  Szczególnie dzisiaj, w Dzień Zaduszny.

Aby nie powiększać naszych licznych już kategorii przypisujemy je do kategorii duchowość. Takie przeżycia są przecież dotknięciem „Nieznanego”… A może i spotkaniem z Najwyższym…

Tomasz Kurzydłowski

Droga Krzysztof Kosowski

Jeden z moich ulubionych obrazów artysty Krzysztofa Kosowskiego

Droga nie wybrana  – Robert Frost
Dwie drogi w żółtym lesie szły w dwie różne strony:
Żałując, że się nie da jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem, zapatrzony
W głąb pierwszej  z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie widok niknął w gęstych krzakach i konarach;Potem ruszyłem drugą z nich, nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że, rzadziej używana, zarastała trawą;
A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak w prawo:
Tu i tam takie same były koleiny,Pełne liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.
Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą – i może
Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś  ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi; pojechałem tą mniej uczęszczaną –
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.

 

Poniżej przejmujący fragment o wyborze drogi z książki Władysława Szpilmana „Pianista”. Jest dosłowny, choć wybór drogi można też pojmować w sposób symboliczny. Bo nigdy nie wiesz co będzie gdy pójdziesz tą czy tamtą drogą. Możesz tylko przypuszczać. A potem, kiedy dokonasz już wyboru i będziesz kroczyć wybraną drogą, możesz się pytać „Co by było gdym wybrał inną drogę?”. Ale tego to się nie dowiesz…

„Po zmierzchu wychyliłem się z okna. Jasna od ognia ulica była pusta i rozbrzmiewało w niej od czasu do czasu echo eksplozji. Z lewej strony płonęła Marszałkowska, za mną Królewska i plac Grzybowski, na wprost zaś ulica Sienna. Ciężkie krwisto-czerwone kłęby dymu ciągnęły nisko nad domami. Jezdnie i chodniki zasypane były kartkami niemieckich ulotek, których nikt nie podnosił, gdyż — jak opowiadano — były zatrute. Pod jedną z latarń leżały dwa martwe ciała, jedno z szeroko rozpostartymi ramionami, drugie zaś ułożone jak do snu. Przed bramą wejściową do naszego domu leżał trup kobiety z oderwaną głową i ramieniem. Obok niej przewrócone wiadro. Niosła wodę ze studni. Ciemną, długą strugą ślad jej krwi ciągnął się do rynsztoka i dalej do okratowanego ścieku.

Żelazną od Wielkiej powoli nadjeżdżała dorożka. Trudno było zrozumieć, jakim sposobem udało się jej tu dojechać i dlaczego zarówno koń, jak i woźnica zachowywali się tak spokojnie, jakby nic wokół nich się nie działo. Na skrzyżowaniu z ulicą Sosnową dorożkarz zatrzymał konia, zastanawiając się, którędy ma jechać dalej. Po krótkim namyśle wybrał drogę na wprost, cmoknął i koń ruszył stępa przed siebie. Zdołali przejechać chyba z dziesięć metrów, gdy rozległ się gwizd i huk. Oślepił mnie silny błysk, a gdy znów przyzwyczaiłem się do ciemności, nie było już dorożki. Roztrzaskane drewno, resztki dyszla, części tapicerki i rozszarpane ciała mężczyzny i konia leżały porozrzucane pod ścianami domów. A mógł przecież skręcić w Sosnową…”